Śliwa, Łucja

22 listopada 2015

Legendarna prezenterka radiowa na stacji Związku Narodowego Polskiego 1490 AM WPNA. Popularna „pani Lusia”. Ma miłego psiaka, z którym się czasem fotografuje, umieszczając zdjęcia w reklamach. Wbrew bezinteresownym złośliwcom, nie jest to jednak jej jedynie osiągnięcie życiowe. Zaczynała jeszcze z inną legendą polonijnych mediów w Chicago – red. Bobem „Jeszcze tylko łyk kawy” Lewandowskim. Prowadziła z nim pierwszą, pełnowymiarową, polskojęzyczną telewizję. Potem przeszła na swoje. Mocno poszła do przodu. I nie odpuszcza! W codziennej audycji „Otwarty Mikrofon” opowiada się zdecydowanie za prawą stroną polskiej sceny politycznej. A na prawo od red. Śliwy jest już chyba tylko Janusz Korwin-Mikke. I trzeba przyznać, że w swej misji, „pani Lusia” ma cojones. I to rozmiarów arbuza. Potrafi pogonić z powrotem do basementu każdego wywrotowego radiosłuchacza, który niezbyt entuzjastycznie traktuje Boga, Honor i Ojczyznę. I choć niektórzy usiłują dyskredytować „Otwarty Mikrofon”, przypinając mu łatkę plotkarskiego „ptasiego radia”, red. Śliwa trzyma niezmiennie rękę na patriotycznym pulsie. A drugą – na colcie marki „Magnum”. I nikt z Polski, kto chce zrobić karierę wśród Polonii oraz nikt z Polonii, kto chce zrobić karierę w RP, nie ma najmniejszych szans bez poparcia „pani Lusi”. Przkonał się o tym m.in. jej kolega radiowy, red. Sylwester Skóra, startujący niedawno na senatora z pozycji chłopskich, co zakończyło się – mówiąc dyplomatycznie – odczuwalnym niedoborem głosów wśród rodaków. Co nie znaczy, że red. Skóra nie będzie ponownie atakował. I to na pewno ze znacznie lepszym skutkiem. A niewykluczone, że i pod patronatem medialnym red. Śliwy. O ile Sylwek, rzecz jasna, zejdzie z kombajna i przesunie się w wąską szczelinę przy ścianie, na prawo od Korwina. Red. Śliwa rzadko bywa na imprezach polonijnych, ale nie musi. Przez rozbudowaną siatkę swoich sympatyków zawsze doskonale wie, kto ile wypił na Bankiecie Dziedzictwa Polskiego, co kto powiedział na tajnym zebraniu Kongresu Polonii Amerykańskiej, kogo stratowali na Balu Debiutantek oraz ile kanapek, szklanek oraz sztućców wyniesiono z dorocznego przyjęcia niepodległościowego w Konsulacie Generalnym RP. Stąd opinie, że „pani Lusia” byłaby naturalnym i najlepszym kandydatem na nowego szefa zblokowanych służb: Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Centralnego Biura Śledczego, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a nawet – jak narzekają wystraszone komuchy – Centrali Rybnej. Wtajemniczeni mówią, że to głównie dzięki „Otwartemu Mikrofonowi” radiostacja WPNA 1490 AM jeszcze trzyma się finansowo. To fakt, że „pani Lusia”, choć droga medialnie, na brak sponsorów nigdy nie narzekała. Do historii przeszły spory medialne red. Śliwy z innymi prezenterami. W tym – z tej samej stacji. W efekcie – oni się zmieniali, a ona nigdy! Jest jak Statua Wolności – nie do ruszenia. A tym bardziej nie do wykopania! Niektórzy wręcz twierdzą, że „pani Lusia” powinna być automatycznie wybrana na dożywotnią panią senator, reprezentującą Polonię amerykańską. A niewykluczone, że nawet światową. A jeśli tak się jeszcze nie stało, to tylko dlatego, że red. Śliwa nie chce opuszczać Chicago. Poza tym miejscowy Urząd Miejski na pewno nie wydałby zgody na pozbycie się tak cennego i unikatowego elementu krajobrazowego miasta. „Pani Lusia” doskonale radzi sobie z radiowymi hejterami, których jej – niestety – nie brakuje. I konsekwentnie nie daje sobie wcisnąć, że czarne jest czarne, a białe – białe… Przesadzone są jednak obawy, że po zapowiadanej zmianie władzy w Polsce zacznie osobiście wyciągać POlonijnych zdrajców za nogi z basementu o 4 rano, by wywozić ich „Greyhoundem” do obozu internowania w sąsiednim Wisconsin…

(FOT. RACJONALISTA.TV)

PS. W “Polonijnym alfabecie” prezentujemy najbardziej znane, charakterystyczne, wyróżniające się sylwetki z naszego środowiska. A malowniczych postaci w nim na pewno nie brakuje. Rzecz jasna, prezentacje mają charakter satryryczny, utrzymany w konwencji „pół żartem, pół serio”. A więc zamiast obrażać się na ewentualne uszczypliwości, lepiej wspólnie pośmiejmy się z… samych siebie. Gdyby jednak ktoś poczuł się – wbrew naszym intencjom – dotknięty wpisami, z góry przepraszamy. I gotowi jesteśmy do zamieszczania sprostowań, o ile nie zawierają one słów i zwrotów, uważanych powszechnie za obraźliwe. Ale gdyby i to nie pomogło, mamy do dyspozycji najlepszych adwokatów USA. Z Michelle i Barackiem Obamami włącznie. „Aflabet” publikujemy bynajmniej nie w porządku alfabetycznym. 

PARTNERZY