Po genewskim szczycie Biden-Putin publicyści amerykańskich mediów zwracają uwagę przede wszystkim na czerwone linie wyznaczone przez USA w kwestii cyberataków, wskazując że Biden musi być gotowy do ostrej reakcji na agresywne poczynania Moskwy.
Większość komentarzy w najważniejszych dziennikach i telewizjach pozytywnie – choć ostrożnie – ocenia występ prezydenta Joe Bidena podczas szczytu w Genewie. Komentatorzy zwracają m.in. uwagę na jaskrawy kontrast między chłodnym podejściem obecnego prezydenta a chaotycznym i upokarzającym – zdaniem wielu – zachowaniem jego poprzednika podczas szczytu w Helsinkach w 2018 r. Podkreślają też chłodne i sceptyczne podejście Bidena do rosyjskiego prezydenta, a także fakt wyznaczenia jasnych „czerwonych linii”, zwłaszcza w kwestii rosyjskich cyberataków. Mimo to – jak zauważają publicyści – prezydent będzie musiał poprzeć swoje ostrzeżenia czynami. Tak uważa np. na łamach „New York Times” Alexander Vindman, były członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego w Białym Domu Trumpa, którego zeznania przyczyniły się do impeachmentu byłego prezydenta. Według Vindmana, szczyt w Genewie stanowił postęp wobec spotkań Trump-Putin, lecz rzeczywiste postępy będzie można ocenić dopiero w dłuższym okresie – po tym, jak Ameryka będzie reagować na kolejne wrogie działania Kremla. „Jeśli, np. Ameryka nadal będzie padać ofiarą cyberataków, musi pokazać prawdziwe konsekwencje, by odstraszyć Rosję. Ostatecznie to odpowiedź Stanów Zjednoczonych na trwającą rosyjską agresję pokieruje tę relację w kierunku odstraszania” – pisze ekspert.
Podobny argument wysuwa komentarz rady redakcyjnej konserwatywnego „Wall Street Journal”. Dziennik zauważa, że za każdym razem i za kadencji każdego z prezydentów Rosja zawodziła nadzieje pokładane w ustabilizowaniu relacji, choć przyznaje, że w stosunku do swoich poprzedników Biden podszedł do spotkania bardziej trzeźwo i pragmatycznie. Jednocześnie publicyści ostrzegają, że prezydent musi być teraz przygotowany do egzekwowania narysowanych przez siebie czerwonych linii, w tym gotowości do użycia „znaczących zasobów cybernetycznych” do odwetu za cyberataki. Na tym wątku skupia się także komentatorka Fox News Rebecca Grant, według której Biden w Genewie „dostarczył największą cyberbombę w historii polityki zagranicznej USA”. „Nigdy wcześniej amerykański prezydent nie wyłożył tego tak dosadnie Putinowi” – pisze Grant, cytując słowa Bidena o tym, że Putin wie o „znaczących zasobach cyber USA” i gotowości do ich użycia. Publicystka twierdzi przy tym, że pytając Putina „jak by się czuł, gdyby ransomware (złośliwy program komputerowy, którego celem jest wymuszenie okupu – PAP) wyłączył rurociągi z pól naftowych?” prezydent USA w istocie zagroził uderzeniem w „gospodarczą przyszłość” Rosji. „Zespół Bidena użył spotkania w Genewie, by zdemaskować mroczną cyberwojnę Putina. Teraz muszą być gotowi, by poprzeć słowa czynami, w cyberprzestrzeni i poza nią. I Chiny będą się temu przyglądać” – konkluduje Grant.
Z kolei komentatorzy „Washington Post” skupiają się głównie na słowach Bidena o demokracji i prawach człowieka. Jennifer Rubin pisze, że to demokracja była głównym zwycięzcą szczytu w Genewie, nie tylko z powodu mocnego podkreślenia przez Bidena kwestii praw człowieka, ale też ostrych pytań o represje, z którymi musiał mierzyć się Putin podczas swojej konferencji prasowej. Publicystka notuje też jaskrawe różnice między konferencjami obu liderów, zarówno w tonie, jak i wizerunkowe. „Putin zorganizował swoją konferencję wewnątrz; ta Bidena była na zewnątrz, w pełnym słońcu i malowniczym tle” – zauważa. Z kolei jej redakcyjny kolega E.J. Dionne stwierdził, że przesłaniem Bidena – mimo nieuniknionych aspektów realpolitik tego spotkania – było to, że „stabilność jest ważna, ale demokracja ma znaczenie”.