Burmistrz Chicago Brandon Johnson odpowiedział odwetem po wszczęciu wobec jego administracji dochodzenia przez federalny departament sprawiedliwości (DOJ). W poniedziałek departament ogłosił, że sprawdza czy burmistrz nie złamał prawa przy zatrudnianiu pracowników.
„Wzywam DOJ do zbadania administracji Donalda Trumpa i jej dyskryminujących praktyk przy zatrudnianiu” – powiedział Johnson podczas wtorkowego spotkania z dziennikarzami. Departament sprawiedliwości USA zareagował dochodzeniem po wypowiedzi Brandona Johnsona w Apostolskim Kościele Bożym w dzielnicy Woodlawn. Podczas niedzielnego panelu z biskupem Byronem Brazierem burmistrz pochwalił się liczbą czarnoskórych urzędników miejskich w swojej administracji. Dzień później zastępca prokuratora generalnego Harmeet K. Dhillon powiedział, że istnieje „uzasadniony powód”, by sądzić, że burmistrz „podejmował decyzje o zatrudnieniu wyłącznie na podstawie rasy”, co stanowi potencjalne naruszenie ustawy o prawach obywatelskich z 1964 roku. Johnson powiedział, że Afroamerykanie stanowią 34% pracowników jego biura, biali 30%, a Latynosi 24%. „Tak jak moja administracja odzwierciedla kraj, miasto, tak jego administracja odzwierciedla country club” – powiedział we wtorek Johnson odnosząc się do osób zatrudnionych w rządzie przez Donalda Trumpa. Od czasu objęcia urzędu Trump zobowiązał się do wyeliminowania programów różnorodności, równości i integracji z przyjęć do szkół, a także zatrudniania w korporacjach i rządzie. „Odchodzenie administracji Trumpa od różnorodności to nic innego jak chaos” – powiedział Johnson. „Gdy moja administracja przyjmuje różnorodność, widzicie, jak budujemy najbezpieczniejsze i najbardziej przystępne cenowo miasto w Ameryce” – kontynuował burmistrz. Zaznaczył, że siła Chicago wynika właśnie z jego różnorodności. „Nie damy się zastraszyć, ponieważ pokazujemy się w naszej najlepszej formie. Tacy właśnie jesteśmy jako miasto” – mówił Brandon Johnson.