Po zdecydowanym sprzeciwie chicagowskich radnych burmistrz Brandon Johnson we wtorek publicznie wycofał się z propozycji podniesienia podatków od nieruchomości. Miała ona przynieść dochód w wysokości 300 milionów dolarów.
Pieniądze pozwoliłyby częściowo załatać dziurę budżetową Chicago szacowaną na prawie 1 miliard dolarów. „Czasami robimy coś, aby przyciągnąć uwagę ludzi. A teraz, gdy mamy uwagę wszystkich, chcę przypomnieć, że od samego początku mówiłem, że to jest propozycja” – powiedział Johnson. Dodał, że jest burmistrzem nastawionym na współpracę i nadal będzie współpracować z całą Radą Miasta. Brandon Johnson zapewnił, że nie dojdzie do zwolnień pracowników miejskich. Przyznał, że problem deficytu trzeba rozwiązać w inny sposób dlatego on i radni rozważają inne opcje wyższych przychodów. Obejmują one podniesienie opłaty za wywóz śmieci, podatku od rozrywki oraz zwiększenie podatków od sprzedaży papierosów i alkoholu a także wyższe opłaty za parkowanie. Na stole jest również wykorzystanie federalnych funduszy COVID-owych. Brandon Johnson przypomniał, że projekt budżetu przewiduje inwestycje ważne dla mieszkańców jak chociażby wakacyjny program pracy dla młodzieży, budowanie niedrogich domów i pomoc bezdomnym a także inwestycje w bezpieczeństwo i rozszerzenie dostępu do behawioralnej i psychicznej opieki zdrowotnej. Burmistrz powiedział również, że zamierza się na bieżąco konsultować z radnymi w sprawie nowego budżetu Chicago. Zwrócił uwagę, jego administracja przygotowuje się również na walkę z masowymi deportacjami imigrantów, zapowiadanymi przez prezydenta-elekta Donalda Trumpa. „Będziemy bronić mieszkańców tego miasta” – powiedział. I dodał: „Chicago będzie lepsze, silniejsze i bezpieczniejsze bez względu na to, kto zasiądzie w Białym Domu”.