Kolejny raz w ciągu zaledwie kilku dni chicagowski strażak poniósł śmierć na służbie. Do ostatniego wypadku doszło we środę rano w czasie gaszenia potężnego pożaru w budynku apartamentowym przy Division i DuSable Lake Shore Drive na chicagowskim Gold Coast.
Pożar wybuchł na 27-mym piętrze budynku. Z powodu wyłączenia wind, strażacy musieli korzystać z klatki schodowej, niosąc ze sobą bardzo ciężki sprzęt ratunkowy. W pewnym momencie, na 11-tym piętrze porucznik Jan Tchoryk zasłabł. Jego koledzy od razu podjęli akcję reanimacyjną, znosząc nieprzytomnego do lobby budynku. Tam przejęli go ratownicy, którzy nie dającego oznak życia mężczyznę odwieźli do pobliskiego szpitala. Lekarzom nie udało się jednak ocalić jego życia. W sprawie śmierci strażaka, jak i samego pożaru prowadzone jest dochodzenie. Ustępująca burmistrz Chicago była pytana o rady jakie ma dla jej następcy w kontekście kolejnej śmierci strażaka na służbie. Lori Lightfoot zapewniała wcześniej o wsparciu i udzielaniu rad Brandonowi Johnsonowi. Odpowiadając na pytania dziennikarzy, jak burmistrz powinien reagować na tragedie, do których doszło w ciągu ostatniego tygodnia w dwóch jednostkach straży pożarnej Lightfoot powiedziała, że zdaje sobie sprawę z małego znaczenia wypowiadanych słów. Jak podkreśliła, są one jednak potrzebne, bo ludzie, których burmistrz jest liderem muszą wiedzieć, że stoi po ich stronie i służy wsparciem w trudnych chwilach. Lightfoot podkreśliła, że w czasie swojej pracy na stanowisku burmistrza starała się regularnie rozmawiać z lokalnymi służbami. Pokazywała w ten sposób swoje wsparcie i pytała o problemy, z jakimi funkcjonariusze muszą się mierzyć. Tymczasem Biuro lekarza sądowego powiatu Cook podało przyczynę śmierci chicagowskiego strażaka Jermaine’a Pelta. Zdaniem śledczych zmarł on wskutek zatrucia tlenkiem węgla w czasie akcji gaszenia pożaru w West Pullman. Do pożaru, jak już wcześniej informowaliśmy, doszło we wtorek rano przy 12000 South Wallace Street. Poszkodowany znajdował się w płonącym budynku, kiedy ogień zaczął się gwałtownie rozprzestrzeniać na inne zabudowania. Dowództwo widząc pogarszające się warunki akcji wydało rozkaz odwrotu, ale dla Pelta było już za późno. Jak informowali jego koledzy udało się go zlokalizować idąc za linią węża gaśniczego, w który był wyposażony. Szybka akcja reanimacyjna nie uratowała mu jednak życia.





