Pentagon nakazał przeszkolenie tysięcy żołnierzy Gwardii Narodowej do tłumienia zamieszek. Według krytyków administracja Donalda Trumpa przygotowuje się do stałego użycia oddziałów wojskowych w amerykańskich metropoliach.
Dziennik „Washington Post” wszedł w posiadanie dokumentów wskazujących na to, że administracja prezydenta Trumpa tworzy specjalne siły szybkiego reagowania. Formacja ma być gotowa do działań w środowisku miejskim od 1 stycznia. Nowa jednostka będzie liczyć 200 żołnierzy wyspecjalizowanych dotąd w reagowaniu na katastrofy chemiczne, biologiczne lub radiacyjne. Mają oni otrzymać wyposażenie do kontroli tłumu, paralizatory i gaz pieprzowy. Osobne oddziały do kontroli tłumu mają też powstać w Gwardii Narodowej, obejmując łącznie ponad 23 tysiące wojskowych w całym kraju. Krytycy wskazują, że mobilizacja takich sił może trwale zmienić rolę wojska w USA – z jednostek biorących udział w konfliktach zbrojnych i reagujących na katastrofy, w formację do tłumienia protestów. Ostrzegają też, że takie działania mogą naruszyć konstytucyjny podział władz. Administracja Donalda Trumpa argumentuje, że działania mają na celu powstrzymanie przestępczości w dużych miastach.





