Rodzice Pratasiewicza zaapelowali do krajów UE oraz do USA o pomoc w uwolnieniu syna

27 maja 2021

O pomoc w uwolnieniu zatrzymanego na Białorusi dziennikarza Ramana Pratasiewicza zaapelowali w czwartek do krajów UE i USA przebywający w Warszawie jego rodzice. Trzymał się synu; patrzy na ciebie młodzież, która wierzy w lepsze jutro i dalej walczy – mówiła Natalia Pratasiewicz. Raman Pratasiewicz, były współredaktor niezależnego białoruskiego kanału Nexta – uznanego przez władze białoruskie za "ekstremistyczny" – został zatrzymany w niedzielę w Mińsku. Samolot relacji Ateny-Wilno, na którego pokładzie znajdował się Pratasiewicz lądował przymusowo w Mińsku z powodu rzekomego ładunku wybuchowego na pokładzie. Po lądowaniu w stolicy Białorusi Pratasiewicza oraz jego partnerkę, Sofiję Sapiegę zatrzymano. "Chcę się do was zwrócić jako matka Ramana – chcę, żebyście usłyszeli mój krzyk, krzyk mojej duszy, żebyście zrozumieli, jak nam jest teraz ciężko i jak bardzo przeżywamy ten absurd, tę sytuację" – mówiła na konferencji w Warszawie Natalia Pratasiewicz. "Chcę, żebyście przekazali naszą prośbę wszędzie, na całym świecie, do przedstawicieli rządów, krajów UE, przywódców państw UE, przywódcy USA: błagam was, pomóżcie mi uwolnić mojego syna" – apelowała. Podkreśliła, że reżim Łukaszenki stosuje liczne represje wobec Białorusinów, którzy chcą wolności, demokracji, lepszej przyszłości i którzy demonstrowali w sposób pokojowy. "Mój syn był jednym z tych młodych ludzi i kanałem Nexta po prostu informował cały świat o tym, co się działo na Białorusi. Robił to tylko dlatego, że chciał jak najlepiej dla swojego państwa, Białorusi, robił to pokojowo" – mówiła Natalia Pratasiewicz. Nawiązując do opublikowanego przez reżimowe białoruskie media nagrania wideo, na którym Raman Pratasiewicz przyznaje się do działalności "ekstremistycznej", podkreśliła, że jej syn "nie nawoływał do masowych zamieszek, nie mówił, że trzeba wprowadzić wojsko przeciwko Białorusi". Natalia Pratasiewicz uważa, że jej syna po zatrzymaniu w Mińsku duszono, bito, ma złamany nos, a jego twarz do tego nagrania została ucharakteryzowana. Ojciec Ramana Dzmitry Pratasiewicz zauważył, że reakcja społeczności międzynarodowej pokazała, iż cały świat wspiera obecnie jego syna i wszystkich młodych ludzi na Białorusi, którzy walczą o życie w wolnym, demokratycznym kraju. "Cała ta sytuacja dotyczy wszystkich na Białorusi" – podkreślił. "Chcę wyrazić ogromne słowa podziękowania dla dziennikarzy, mediów za obiektywne pokazywanie wydarzeń i informowanie świata o tym, co się wydarzyło z naszym synem. Raman był takim jak wy dziennikarzem" – dodał. Pytana przez dziennikarzy, co chciałaby przekazać bezpośrednio synowi, gdyby mógł ją usłyszeć matka odparła, że "to bardzo ciężkie, bardzo trudne pytanie". "Chciałabym przekazać mojemu synowi, żeby się trzymał, żeby wiedział, że na niego teraz patrzy taka jak on młodzież, która wierzy w lepsze jutro, która walczy, która kontynuuje swoje działania" – powiedziała. "Nie możecie sobie państwo wyobrazić, ilu ludzi teraz wspiera mnie, ilu ludzi pisze do mnie: +Natalia, twój syn jest bohaterem+. Dlatego: trzymaj się synu, my bardzo cię kochamy i wyciągniemy cię" – dodała płacząc. Dzmitry Pratasiewicz pytany czy ze strony polskiego państwa otrzymali pomoc odpowiedział: "rząd polski zrobił bardzo dużo, żeby okazać nam należną pomoc". "Przede wszystkim w ten sposób, że pozwolił nam tutaj mieszkać, kiedy opuściliśmy nasz kraj ze względów bezpieczeństwa. Oprócz tego otrzymujemy wsparcie od wielu ludzi, w tym zwykłych obywateli" – zaznaczył. Dodał jednocześnie, że "teraz nie jest najważniejsze, jak my się czujemy, a najważniejsze jak się czują Raman i Safija". Podkreślił, że nasiliły się wobec nich pogróżki i przytoczył jedną z nich: "Raman jeszcze miał szczęście, a was rozstrzelamy tutaj – na miejscu w Warszawie". Poinformował, że do tej pory nie wiedzą, gdzie jest ich syn, nie mogą się z nim skontaktować – również poprzez środki prawne. Rodzice nic nie wiedzą też o stanie zdrowia ich syna, nie mogą potwierdzić w jakim jest stanie i obawiają się, że jego życiu i zdrowiu zagraża duże niebezpieczeństwo. Nie mają też informacji o Safiji. Zdecydowali się na wyjazd po tym, jak tydzień przed wyborami w sierpniu spotkał się z ojcem Ramana oficer białoruskiego KGB, z rozmowy z którym wynikało, że władze nie zawahają się przed niczym. "Po tym spotkaniu podjęliśmy decyzję, żeby opuścić kraj" – powiedział. Pytani przez dziennikarzy o pojawiające się w propagandzie białoruskiej i rosyjskiej zdjęcia pokazujące Ramana w Donbasie, wyjaśnili, że był tam, jako dziennikarz, by relacjonować wydarzenia. Ojciec wyjaśnił, że dziennikarstwo wojenne i relacjonowanie spraw z zapalnych punktów świata było marzeniem Ramana od 15 roku życia.

PARTNERZY