Bardzo spokojnie i w podniosłej atmosferze przebiegały wtorkowe uroczystości Dnia Niepodległości w Highland Park. Lokalna społeczność wciąż nosi rany i żal po zeszłorocznej masakrze, w której zginęło siedem, a rannych zostało kilkadziesiąt kolejnych osób.
Burmistrz Nancy Rotering w swoim wystąpieniu w ratuszu przyznała, że społeczność w dalszym ciągu opłakuje tych, którzy zostali jej odebrani. Zapewniła, że ich pamięć będzie zawsze czczona, a wsparcie dla tych, którzy stracili swoich bliskich nie ustanie. Zamiast tradycyjnej parady ulicami Highland Park przeszedł marsz pamięci, w którym uczestniczyli mieszkańcy, a także wielu polityków – wśród nich gubernator Illinois JB Pritzker. Jak przyznała burmistrz Rotering, ani społeczność, ani władze nie chciały organizować hucznego świętowania 4-go Lipca. „To byłoby niestosowne” – podkreśliła. Nie było również pokazu fajerwerków. Zamiast tego wieczór został uwieńczony patriotycznym i kolorowym pokazem dronów nad Wolters Field. Rocznica masakry w Highland Park w naturalny sposób przywołała dyskusję na temat bezpieczeństwa i przestępstw z użyciem broni palnej. Dane nie pozostawiają złudzeń – na przestrzeni roku od tragedii na paradzie, wcale nie było bezpiecznie. Gun Violence Archive informuje, że od tego czasu w samym Illinois miały miejsce 54 masowe strzelaniny. Zginęło w nich 50 osób, a ponad 200 zostało rannych. Daje to średnio jedną masową strzelaninę tygodniowo na terenie całego stanu. „Masowa strzelanina” definiowana jest jako incydent, w którym zostają postrzelone co najmniej cztery osoby, nie licząc strzelca.
