W wielu miastach w Stanach Zjednoczonych odbyły się propalestyńskie protesty. Demonstranci, którzy wyszli na ulice Los Angeles, Nowego Jorku, Bostonu, Filadelfii, Atlanty i kilku innych miast, domagali się natychmiastowego zakończenia izraelskich nalotów na Strefę Gazy. W Nowym Jorku marsz protestacyjny rozpoczął się po południu w dzielnicy zamieszkanej w dużej mierze przez społeczność arabskojęzyczną. Wieczorem demonstrujący częściowo zablokowali jedną z autostrad stanowych przebiegających przez miasto. Uczestnicy wszystkich protestów w amerykańskich miastach domagali się zaprzestania izraelskich ataków na cele w Strefie Gazy i nawoływali Stany Zjednoczone do wstrzymania pomocy gospodarczej i militarnej dla Izraela. Podobne marsze poparcia dla Palestyńczyków zorganizowano wczoraj również w kilku miastach europejskich – między innymi w Londynie, Berlinie, Madrycie, Paryżu i Rzymie. Marsze protestacyjne zbiegły się z Dniem Nakby, który upamiętnia wysiedlenie setek tysięcy Palestyńczyków w 1948 roku, w związku z ogłoszeniem przez Izrael niepodległości. Liczba ofiar nalotów w Strefie Gazy wynosi po stronie palestyńskiej 148. Po stronie izraelskiej w trwającym od niemal tygodnia konflikcie zginęło 10 osób. Podczas wczorajszych nalotów Izrael zbombardował między innymi obóz dla uchodźców we wschodniej Gazie oraz wieżowiec, w którym siedzibę miały zagraniczne media. Atak wywołał krytykę ze strony organizacji dziennikarskich, a także Stanów Zjednoczonych. Amerykański prezydent Joe Biden rozmawiał przez telefon zarówno z premierem Izraela Benajminem Netanjahu, jak i z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem, apelując o zakończenie przemocy. W Tel Awiwie setki osób demonstrowały na ulicach i domagały się powstrzymania rozlewu krwi.