Choć amerykańska gospodarka szybko się odradza, wielu pracodawców narzeka na brak rąk do pracy, zwłaszcza w niskopłatnych branżach. Właściciele restauracji i innych biznesów są zmuszeni podnosić płace, bo w nowej rzeczywistości to pracownicy dyktują warunki.
Alicia Ramirez mogłaby bez problemów znaleźć pracę, ale wcale się z tym nie spieszy. „Czytałam, że w restauracjach czy sklepach mają problem ze znalezieniem pracowników. Zresztą widać to na każdym kroku. Ale na razie nie znalazłam żadnej oferty, która byłaby tego warta” – mówi PAP mieszkanka Annapolis w stanie Maryland. Wskazuje przy tym na tabliczkę w miejscowej meksykańskiej restauracji. Znak mówi: „Brakuje nam personelu. Prosimy o cierpliwość”. Ramirez, która wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych 13 lat temu z meksykańskiego stanu Chiapas przy granicy z Gwatemalą, przyznaje że przez lata pracowała często za stawkę poniżej płacy minimalnej: w restauracjach, barach, czy przy zbieraniu pieczarek. „Teraz już nie muszę tego robić. Dlatego poczekam na lepsze oferty” – mówi. Podobnych przypadków jest w Ameryce wiele. Jak pokazują statystyki, mimo przyspieszającego tempa powstawania miejsc pracy i szybkiego nadrabiania strat przez gospodarkę, wielu Amerykanów nie spieszy się z powrotem do pracy, przebierając w ofertach i szukając lepszych niż dotychczas propozycji. W rezultacie – choć amerykańskie PKB, według szacunków, nadrobiło już straty związane z pandemią – liczba zatrudnionych jest wciąż o 6 mln mniejsza, niż przed nadejściem zarazy.
Powodów takiej sytuacji jest wiele, ale główny z nich jest prosty – koronawirusowa pomoc państwa. Rozmiar tej pomocy był dotąd niespotykany, a dostęp do niej – w postaci wysyłanych wszystkim mieszkańcom czeków, czy rozszerzonych zasiłków dla bezrobotnych – tak szeroki, jak nigdy wcześniej. Do tego administracja Joe Bidena zwiększyła też ulgi podatkowe na dzieci (obecnie to 3-3,6 tys. dolarów za dziecko) i umożliwiła korzystanie z nich w ratach co miesiąc, w sposób podobny do polskiego programu 500+. Dzięki tej pomocy, część Amerykanów mogła przetrwać pandemię, zaś inni mogli – czasem pierwszy raz od dawna – odłożyć pieniądze. A ponieważ w większości stanów zasiłki jeszcze nie wygasły, wielu bezrobotnych nie rzuciło się pracować w niskopłatnych sektorach jak choćby restauracje, zaś pracodawcy nagle znaleźli się w sytuacji, kiedy to pracownicy stawiają warunki.