Planowana przez burmistrza Brandona Johnsona podwyżka podatku od nieruchomości w Chicago nie została zatwierdzona przez Radę Miasta. Miałaby ona przynieść 300 milionów dolarów dochodu rocznie.
Johnson szuka innych rozwiązań w załataniu dziury budżetowej Chicago szacowanej na prawie 1 miliard dolarów. Jest wśród nich plan podniesienia podatku od sprzedaży alkoholu. Właściciele sklepów monopolowych, barów i restauracji krytykują pomysł burmistrza. Twierdzą, że już i tak wysoki podatek od sprzedaży alkoholu może skłonić ludzi do nabywania go poza Chicago a to z kolei może zmusić właścicieli zwłaszcza sklepów monopolowych do ich zamknięcia. Burmistrz chce ratować finanse miasta wprowadzając wyższy podatek od alkoholu. W przypadku sprzedaży piwa miałby on wzrosnąć o 34% i o 35% dla innych alkoholi. Distilled Spirits Council, krajowa grupa lobbingowa, stwierdziła, że Chicago ma już jedne z najwyższych podatków od destylowanych alkoholi w wysokości 13,73 dol za galon. Podatek stanu Illinois od wyrobów spirytusowych wynosi 8,55 dol, który dodatkowo płacą mieszkańcy Chicago kupując alkohol w mieście. Przykładowo podatek od wyrobów spirytusowych w Wisconsin wynosi 3,25 dol, a w Indianie 2,68 dol.