Co najmniej 20 osób zginęło w zamachu na największy wojskowy szpital w Afganistanie. Wśród ofiar jest jeden z najważniejszych dowódców talibów. Nikt nie przyznał się do zamachu, ale podejrzenie pada na lokalną filię ISIS.
Do zamachu doszło w centrum Kabulu. Pierwsi napastnicy mieli wysadzić się przed bramą szpitala, a kolejni wejść do środka i zacząć strzelać do znajdujących się w budynku. Rządzący Afganistanem talibowie twierdzą, że czterech zamachowców zostało zabitych, a piąty – pojmany żywcem. Prawdopodobnie po raz pierwszy talibowie użyli w akcji śmigłowców, które zostały porzucone przez wycofujące się w sierpniu wojska NATO. To kolejny atak, do którego doszło w ostatnim czasie w Afganistanie, gdzie od połowy sierpnia rządzą talibowie. „Tych ataków dokonują osoby, które nie szanują islamu. To nie tylko Kabul, to dzieje się wszędzie. Oni atakują szkoły, meczety, a teraz zaatakowali szpital, w którym leczeni są niewinni ludzie” – tak mówił Mashal, który w zamachu stracił krewnego. Podejrzenia o dokonanie ataku padają na afgańską filię ISIS. Jej bojownicy walczą przeciwko talibom, bo uznają ich za zbyt mało radykalnych wyznawców islamu. Pod koniec sierpnia w zamachu podczas ewakuacji cywilów na lotnisku w Kabulu zginęło ponad 160 osób, w tym 13 amerykańskich żołnierzy.