O tym, ze sedziowie niejednokrotnie psuja widowisko pilkarskie, pisalem i mowilem na antenie radiowej ju¿ niejeden raz. W ostatnich tygodniach szczegolnie uwidocznilo sie to w Metropolitan A. H. Socer League. Oto kilka kwiatkow z tej laczki. Niestety stronniczy sedziowie zbyt czesto przeszkadzaja grac, takze (a moze szczegolnie) polonijnym zespolom. Pierwszy przyklad: na kilka dni przed meczem wystapujaca w over-40 Division Cracovia dowiaduje sie, ze jej spotkanie z greckim Falcons, prowadzic bedzie… grecki arbiter. Ten sam, który dal sie poznac ze zlej strony juz wczesniej. Nie pomogly apele do kierownictwa ligi, by tego sedziego raczej pomijano przy obsadzie spotkan z udzialem Falcons. Gdy Cracovia dowiedziala sie, ze znowu jej trafia jej sie watpliwa przyjemnosc grania ze wspomnianym sedzia, probowala protestowac, ale wiceprezes Ligi tym razem rozbrajajaco odparl, ze po prostu nie mial kogo wystawic… Grecki arbiter, nie dosc ze stronniczy, to na dodatek pojawil sie na boisku kilka tygodni po zawale, w praktyce wiec… „przechodzil” caly mecz. Nie nadazal za akcjami i nawet gdyby chcial, to nie mogl wszystkiego co zle czy nieprawidlowe, dostrzec. Gdy Cracovia w drugiej czesci – przy stanie 1:1 – mocno przycisnela i zwycieska bramka wisiala w powietrzu, pan arbiter nagle, 15 minut przed czasem, zakonczyl spotkanie. Dlaczego tak uczynil? Niestety, nie raczyl tego wyjasnic. Trudno sie dziwic w tej sytuacji rozgoryczeniu zawodnikow Cracovii, ktorzy przebakiwali nawet o wycofaniu sie z rozgrywek. Ostatecznie placa spore pieniadze za udzial w lidze, a w niej panuja przedziwne obyczaje. Sedziowie w tej lidze nie daja sobie rady, to ewidentna sprawa. Byc moze pewien wplyw na to ma fakt, iz zawody w tej klasie rozgrywkowej prowadzi jeden arbiter. Nie ma bocznych, którzy mogliby mu pomoc syngnalizujac przewienienia, spalone, itd.
Kolejny "kwiatek" z tej laczki, takze z ostatniego okresu. Oto fragment relacji z meczu Eagles z Hrvat w over-40 Division, nadeslany mi przez pilkarza „orlow”, znanego okuliste dr Marka Rzadkowskiego, który z powodu kontuzji pauzuje, ale obserwowal spotkanie zza linii. /…/ "Po przerwie zespol Horvatów przyjal inna taktyke. Kiedy sedzia obserwowal co dzialo sie przed jego oczami, za jego plecami Horvaci prowokowali polskich graczy a to popychaniem, a to kopaniem po nogach bez pilki, podstawianiu nog czy po prostu przytrzymywaniem zawodnikow. Dzieki przytomnosci i godnosci pilkarzy Eagles i ich trenera Franciszka Misiaszka nie doszlo do bojki. Prowokacje Hrvatow spelzly na niczym. To jakby dodalo animuszu naszym zawodnikom i w 5. minucie drugiej polowy Darek Dylag strzelil nastepnego gola. Horvaci jak rozwscieczone osy rzucili sie na naszych, faulujac bez ogrodek. Sedzia prowadzacy mecz tolerowal te niesportowe zagrania. Jednak w momencie kiedy czterech Hrvatów niemalze skopalo naszego bramkarza, zaczely sie sypac zolte kartki. Razem rywale uzbierali ich cztery, kolejno podcinajac lub brutalnie popychajac atakujacych Polakow. A Eagles spokojnie strzelal nastepne bramki. /…/. Stan meczu 5:1 dla Eagles, byl dla Hrvatów nie do zniesienia. Faule z ich strony przerywaly mecz co 30, 60 sekund aby na 5 minut przed zakonczeniem spotkania zaowocowac czerwona kartka. Bo w momencie kiedy kroila sie szosta bramka, pilkarz Hrvat postanowil po prostu zlapac za koszulke Darka Dylaga i przewrocil go na ziemie, uzywajac wszystkich chwytow znanych w zapasach w stylu greckim. I tu wreszcie miarka sie przebrala, sedzia ukaral bramkarza czerwona kartka, a w kilka sekund pozniej odgwizdal koniec meczu, aby ten nie przerodzil sie w wolnoamerykanke, gdzie wszystkie chwyty dozwolone. Juz kilka innych zespolow mialo "przyjemnosc" grania z tym chuliganskim zespolem, i chyba trzeba bedzie wplynac na kierownictwo ligi, aby po prostu usuneli z ligi druzyne, która po prostu nie umie sie spokojnie bawic." A przeciez o to chyba w naszej amatorskiej pilce chodzi. /…/ Liga oldboyow MSL zakonczyla juz sezon. W ostatnim zaleglym spotkaniu w over-40 Division prowadzone przez bylego reprezentanta Poski Henryka Stroniarza Podhale pokonalo Wings 3:0. I w tym przypadku nie obylo sie bez przepychanek, glownie ze strony zawodnikow Wing. Przytomnie zachowal sie jednak polski sedzia, Andrzej Milon, który na 10 minut przed koncem – juz przy stanie 3:0 – by nie dopuscic do zaognienia atmosfery, odgwizdal koniec spotkania. A po meczu doszlo do przyjacielskiego spotkania przy barbecu obu zespolów, gdzie szybko zapomniano o tym co bylo nieprzyjemne, co sie wydarzylo na boisku. A przypominano sobie, ze pilka w naszym amatorskim wydaniu ma byc po prostu relaksem po pracy, hobby, przyjemnoscia. Czy nie mozna tak zawsze postepowac?