W zasadzie to sie ciesze, ze reprezentanci Polski odpadli w polfinalach Konkursu Piosenki Eurowizji. To nie jest normalne, ze nasz kraj reprezentuje duecik Rosjanki i Amerykanina. Nikt mnie nie przekona, ze to byl dobry pomysl, dobry wybor. Cos dziwnego porobilo sie z tym konkursem. Kiedy patrze na fanow zgromadzonych na koncercie, to jak bym widzial inny swiat. Wszyscy jacys tacy nakreceni. Troche jak bym widzial zgrodzadzenie sekty wyznawcow. Az sie boje ogladac. No to po wystepach 14 „podmiotow” poszedlem spac, bo mi bylo szkoda czasu. Rano radio mi donioslo, ze nie zakwalifikowalim sie do top 10 i z glowy! Tyle, ze nie bardzo, bo problem jest. Nawet nie bardzo wiem, kogo bysmy mogli wyslac na ten konkurs. Zmienilo sie w nim wszystko, a najbardziej liczba uczestnikow i pretendentow. No i poziom wykonawczy. Wiem, artysci maja tylko 3 minuty, zeby zainteresowac swoja propozycja cala Europe. Stad transwestyci, tancerze albo grupa Lordi. Jakby nie bylo miejsca na normalna piosenke, po prostu ladnie i czysto zaspiewana. Moze takie pojawia sie jutro w finale. Kazdego roku mowie sobie, ze w nastepnym juz nie bede ogladal. Przychodzi maj, mam dobry nastroj, siadam przed telewizorem i… dobry humor pryska. Moze za rok? Jesli bede ogladal…
piatek 11 maja 2007