Kraj ten ma blisko 21 tysiecy kilometrów kwadratowych powierzchni i 7 milionów mieszkanców. Lezy nad Morzem Sródziemnym, a glówne miasto to Jerozolima. Chodzi oczywiscie o Izrael. Ostatnio to niewielkie panstwo znajduje sie w centrum uwagi opinii swiatowej ze wzgledu na pogrózki pod jego adresem ze strony pragnacego wyprodukowac bron jadrowa Iranu. Wplywowy amerykanski dziennik Washington Post zamiescil niedawno artykul amerykanskiego politologa Rona Asmusa, który zaproponowal, aby Izrael przyjac do NATO. Sprawa jest o tyle istotna, ze NATO jest paktem obronnym, w którym obowiazuje zasada wszyscy za jednego, a wiec gdyby po przyjeciu Izraela do NATO ktos zaatakowal ten kraj – moznaby oczekiwac kontrataku wojsk calego NATO. W tym scenariuszu mogloby sie okazac, ze za Izrael musieliby walczyc równiez Polacy. A oto argumentacja jaka przytacza wspomniany politolog: Starajac sie powstrzymac Iran od wyprodukowania bomby nuklearnej, Zachód musi juz teraz zastanowic sie, co zrobic w przypadku fiaska. W calej debacie brakuje jednego istotnego elementu – NATO. Co sojusz moze zrobic w sytuacji, gdy staje sie coraz bardziej prawdopodobne, ze Iran zdobedzie bron nuklearna? Nie zapominajmy, ze to europejskie stolice znajda sie w zasiegu razenia iranskiej broni jadrowej. NATO bedzie musialo powrócic do swej tradycyjnej roli obrony Europy poprzez powstrzymywanie zagrozenia nuklearnego. Sojusz bedzie musial przestawic swoja tarcze ochronna, by sprostac wiekszej liczbie zagrozen nadchodzacych z Bliskiego Wschodu, szczególnie z uzbrojonego w bron nuklearna Iranu. Ale krajem najbardziej zagrozonym przez przyszla zdolnosc Iranu do ataku nuklearnego bedzie Izrael. Najlepsza droga, by zapewnic Izraelowi bezpieczenstwo, jest zaciesnienie stosunków tego kraju z instytucja bezpieczenstwa zbiorowego Zachodu. Czy bedzie to oznaczac czlonkostwo Izraela w NATO, czy po prostu scislejszy strategiczny i operacyjny zwiazek obronny, pozostaje kwestia do dyskusji.
NATO nie jest chetne, by isc zbyt szybko i zbyt daleko w stosunkach z Izraelem. Woli czekac na wiekszy postep w bliskowschodnim procesie pokojowym i równoczesnie posuwac do przodu wspólprace z krajami arabskimi basenu Morza Sródziemnego. Ale nie ma juz czasu na polityczna poprawnosc. Czas zerwac te zaleznosc i nie czynic przyszlych zwiazków Izrael – NATO zakladnikiem Hamasu czy kaprysów NATO-wskiego dialogu sródziemnomorskiego. Kilku waznych Europejczyków wezwalo NATO do przyjecia Izraela, ale debata ta nie bedzie powazna, dopóki pomyslu tego nie popra Stany Zjednoczone, najblizszy sojusznik Izraela. Nadszedl czas, by to uczynily. Tyle Ron Asmus –politolog amerykanski.
Tymczasem narasta niemiecko-amerykanski konflikt z Izraelem i Zydami w tle – w sprawie otwarcia dla naukowców olbrzymich zasobów informacji o holokauscie zawartych w archiwum Miedzynarodowego Biura Poszukiwan w niemieckim Bad Arolsen. Kartoteki z dokumentami gromadzonymi przez aliantów w miare wyzwalania obozów koncentracyjnych zawieraja informacje o 17,5 miliona osób i stanowia jeden z najwiekszych zbiorów tego typu na swiecie. Ta unikatowa kolekcja jest bardzo osobistym zapisem tragedii, przez co jej ewentualne upublicznienie staje sie kwestia wyjatkowo delikatna. Dokumenty moglyby bowiem odslonic szczególy – kogo i w którym obozie poddano makabrycznym eksperymentom medycznym, kogo nazisci oskarzali o homoseksualizm, morderstwo, kazirodztwo czy pedofilie albo którzy z Zydów wspólpracowali z Niemcami i jak ich do tego naklaniano. Od konca II wojny swiatowej Biuro Poszukiwan, dzialajace przy Miedzynarodowym Komitecie Czerwonego Krzyza, wykorzystywalo dokumenty, aby pomagac rodzinom ofiar w odnajdywaniu sladów bliskich zaginionych w morderczym wirze nazistowskiego terroru. Dzis – ponad 60 lat od zakonczenia wojny – zadanie to, zdaniem Amerykanów, zostalo wypelnione. Pora wiec otworzyc archiwum i sporzadzic kopie dokumentów tak, aby mozna je bylo przechowywac i udostepniac historykom równiez w innych krajach. „Rzad Stanów Zjednoczonych popiera pomysl ujawnienia wszelkich materialów na temat holokaustu – mówi Edward O'Donnell, specjalny wyslannik do spraw holokaustu w Departamencie Stanu. Otwarcie archiwów jest naszym celem. Bedziemy dalej nalegac”. Naciski Amerykanów trafiaja jednak na opór natury prawnej i proceduralnej ze strony Charlesa Biedermanna, urzednika Czerwonego Krzyza, który od dwudziestu lat kieruje Biurem Poszukiwan, jak równiez ze strony rzadów Niemiec i Wloch. Wsród przedstawicieli jedenastu panstw tworzacych komisje, ktora nadzoruje archiwum, panuje napiecie. Podczas dyskusji na temat otwarcia zbiorów niemieccy urzednicy komisji pytaja: czy ujawnianie faktu, ze ten czy inny Zyd oskarzany byl o morderstwo lub homoseksualizm posluzy komukolwiek? Niemieckie p rzepisy o ochronie prywatnosci sa znacznie surowsze niz amerykanskie. Dlatego tez wladze obawiaja sie, ze otwarcie akt mogloby doprowadzic do procesów o bezprawne ujawnienie osobistych informacji. Szeroki dostep do dokumentów móglby ponadto spowodowac nowa fale roszczen o odszkodowania.
Konflikt ma swoje korzenie w zlozonej historii oraz skomplikowanej strukturze Biura Poszukiwan. Organizacja powstala pod koniec wojny i do dzis dziala na mocy porozumien z Bonn z 1955 roku, przywracajacych Niemcom suwerennosc. Zgodnie z ich postanowieniami biuro mialo podjac wszelkie mozliwe srodki, aby nie dopuscic do wydostania sie jakichkolwiek informacji mogacych zaszkodzic interesom osób, których dotycza, lub ich rodzin. W rezultacie dostep do akt mieli jedynie poszkodowani, ich najblizsi oraz ich przedstawiciele prawni. Jednak zgodnie z porozumieniami rzady wszystkich jedenastu krajów wchodzacych w sklad komisji nadzorujacej maja prawo wgladu w dokumenty. Wsród krajów tych znalazly sie Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Wlochy, Belgia, Holandia, Grecja, Izrael, Polska i Luksemburg. Charles Biedermann oraz strona niemiecka twierdza, ze otwarcie archiwów wymaga poprawki do traktatu. Do tego konieczna jest jednoglosna decyzja zatwierdzona przez ustawodawców ze wszystkich krajów. Nawet jesli uda sie to osi¹gnac, caly proces moze trwac latami. Amerykanie, gotowi do podjecia prac nad poprawkami do umowy, zaczynaja sie niecierpliwic. Twierdza, ze nigdy nie scedowali praw wlasnosci do dokumentów na Bad Arolsen i ze kazdy z jedenastu krajów ma prawo wgladu do zasobów archiwum. Ich zdaniem nie ma zadnych przeszkód prawnych, by kopiowac i przenosic akta. Tymczasem rzad niemiecki, który wyplacil juz 80 miliardów dolarów tytulem odszkodowan, chce, aby kwestie odpowiedzialnosci prawnej zostaly calkowicie rozstrzygniete przed udostepnieniem dokumentów. „Musimy zajac sie kwestia, kto i jak bedzie mógl wykorzystac udostepnione dane oraz kto poniesie odpowiedzialnosc w przypadku ewentualnych naduzyc” – mówi strona niemiecka.