Dobiegla konca rywalizacja o puchar Ligi Mistrzów 2006/2007. Tym razem, po raz siódmy w historii tych rozgrywek, najwazniejszy puchar w futbolu klubowym pojechal do Mediolanu. Jeszcze niedawno obowiazywala przypowiesc, ze pilka nozna to taka gra, w która wszyscy graja a wygrywaja zawsze Niemcy. Najwyzszy czas zweryfikowac te opinie. Nastal czas Wlochów, którzy najpierw wygrali najwazniejsze trofeum futbolowe na swiecie, Zlota Nike a teraz uzupelnili trofea pucharem Ligi Mistrzów. Liverpool nie byl tylko tlem dla Milanu. Pod wodza Rafy Beniteza pilkarze realizowali zalozenia taktyczne znakomicie. Benitez wyciagnal wnioski z przed dwóch lat i zmienil calkowicie taktyke na ten mecz w stosunku do tej jaka ulozyl przed dwoma laty. Wybral najtrudniejsza do wykonania z mozliwych taktyke i konsekwentnie sie jej trzymal przez cale 90 minut. Liverpool kryl bardzo agresywnie pilkarzy z Wloch, nie dajac mozliwosci swobodnego rozgrywania pilki przez pilkarzy Milanu i powodujac, ze tym razem nie mogli dlugo utrzymywac sie przy pilce. Haslo do walki dawal za kazdym razem Steven Gerard i moze wlasnie ten ogromny wysilek, jaki ten pilkarz wlozyl w odbieranie pilki, spowodowal, ze w najwazniejszym momencie kiedy znalazl sie w sytuacji sam na sam z bramkarzem Milanu Dida, nie sprostal zadaniu. Byla to najprawdopodobniej najwazniejsza sytuacja w meczu, która zadecydowala o jego dalszym przebiegu. Dida tak ostatnio krytykowany, obronil strzal pomocnika Liverpoolu i dal mozliwosc spokojnego ukladania planu gry swoim partnerom. Wykluczeni z gry, poprzez znakomite krycie Seedorf, Kaka i Pirlo, niewiele zdzialali w pierwszej polowie meczu. Ale w tym dniu los sprzyjal Wlochom. Rzut wolny wykonywany w 45 minucie przez Pirlo, zamienil na bramke Inzaghi, po tym jak pilka uderzyla go w ramie i zmieniajac kierunek lotu wpadla do siatki, obok zaskoczonego Reiny. Bramka "do szatni" w tak waznym meczu moze podciac skrzydla kazdemu zespolowi, ale Liverpool to druzyna odporna na takie straty. Nie zmienil taktyki gry po przerwie Benitez. Nie wprowadzil natychmiast Croucha i nie zaryzykowal bardziej ofensywnego ustawienia. Tym najprawdopodobniej przegral mecz. Crouch pojawil sie na boisku dopiero na 10 minut przed koncem meczu i chociaz dwoil sie i troil, niewiele mógl zdzialac. Druga bramka zdobyta przez Milan byla efektem ryzyka jakie podjal Liverpool ustawiajac formacje obrony zbyt daleko od wlasnej bramki. Ryzyko, które zmuszeni byli podjac tym razem sie nie oplacilo. Inzaghi, który wciaz poruszal sie na granicy pozycji spalonej, tym razem wyczekal na wlasciwy moment. Zostawiony na chwile bez opieki Kaka zagral wspaniale prostopadle podanie za plecy obrony Liverpoolu, a Inzaghi wygrywajac pojedynek jeden na jednego z Reina zapewnil zwyciestwo Milanowi. Liverpool walczyl do konca, jeszcze zdobyl kontaktowa bramke po uderzeniu glowa Kuyta, ale bylo to wszystko na co stac bylo druzyne z Anglii. Brawa naleza sie zwyciezcom i pokonanym. To byl piekny ale zarazem piekielnie trudny mecz dla obydwu druzyn. Wielki Milan i wspanialy Liverpool, wielki Inzaghi i wspanialy Gerard, wielki Ancelotti i wspanialy Benitez. Walka o puchar Ligi Mistrzów 2007 przeszla do historii. Tym razem triumfuja Wlosi i z calym szacunkiem mozna powiedziec, ze Puchar dostal sie w godne jego rangi rece.