To byla moja 8. podroz na te wyspe. Dlaczego? Bo lubie. Bo moze troche w niektórych miejscach mi przypomina Australie. Na Korsyce rosna eukaliptusy. I jadalne kasztany. Sierpien na wyspie jest goracy i pelen ludzi. Cala Francja ma w sierpniu wakacje. Ja tez mialem. Ale poza tlokiem, bylo jak zwykle cudownie. Prosze popatrzec na zdjecia. Na Korsyce nie ma ani McDonalda, ani Kentucky Fried Chicken. Nie ma zadnych innych fastfoodow. Tak chca. Za to maja ogromna oferte wlasnych produktow. Wlasne jedzenie. Pyszne… A kawa jest chyba najlepsza na swiecie. To pewnie woda. Musze jeszcze wspomniec dzem figowy. Palce lizac… Na sniadanie wystarczy bagietka, dzem i kawa. Sprawdzilem… A muzyka? Ciagle jednym z najpopularniejszych zespolów korsykanskich jest grupa I Muvrini. Wlasnie wydala album z koncertem paryskim. 100% energii. Gorzej z kupowaniem plyt. Tak jak w Chicago, w Bastii (gdzie stacjonowalem) juz prawie nie ma sklepow muzycznych. W jedynym jaki sie ostal kupilem francuskie nowosci. Beda do grania „salatki francuskiej” na kilka miesiecy. Wakacje… Piekna sprawa, ale trzeba wracac do codziennosci. Na szczescie te tez lubie. Nawet bardzo.
napisane w sobote 10 wrzesnia 2011
Bonifacio
Calvi
Cap Corse
Porto