No tak jakos wyszlo. Po dlugim weekendzie „robota, bo piatek i sobota”. W niedziele pojechalem z Baszka „Bardzo Kulturalna” do Anny Dymnej na spotkanie w Krakowskim Salonie Poezji. Pani Ania (niespozyte sily!) organizuje te niedzielne spotkania w teatrze im. Juliusza Slowackiego. To bylo juz 165 wydanie Salonu. Specjalne, bo poswiecone Trójce. Gdybym wczesniej wiedzial, w co sie pakuje, na pewno by mnie tam nie bylo. Slowo sie rzeklo i to wiele miesiecy temu, trzeba bylo dotrzymac. Baszka Marcinik wymyslila, ze Anna Dymna (Narodowy Teatr Stary, Kraków) przeczyta wiersze Czeslawa Milosza, Maciej Stuhr (Teatr Dramatyczny, Warszawa) – Adama Zagajewskiego, a „biedny ja” – Wislawy Szymborskiej. No i masz babo placek! Juz dawno nie mialem takiej tremy. Co innego chowac sie w studiu i w przygaszonym swietle potykac sie o cudowne liryki i erotyki Haliny Poswiatowskiej, a co innego czytac wiersze w teatrze i miec obok siebie TAKICH gigantów! Jakos poszlo… Nie umarlem ze strachu, ale bylo blisko. Cudownie, jak zwykle spiewal takze podczas naszego spotkania Grzegorz Turnau. Lubie Kraków w maju. Kasztanowce zdazyly zakwitnac na matury. W ostatniej chwili. Mamy najpiekniejsza wiosne od lat. Moze dlatego, ze taka spózniona i wyczekana…. Spacer po miescie, pyszny obiad, obowiazkowa porcja precli (bajgli, obwazanków…) i powrót do Warszawy. Nie na dlugo, bo jutro po audycji znów Kraków i dalej Rytro. Tym razem na spotkanie ze studentami Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Rok temu sie udalo, pewnie dam rade i tym razem. Tylko dlaczego musze jechac tak daleko? Daleko? Dobrze, ze nie organizuja tego spotkania w Sydney, albo Chicago, prawda? Cieszyc sie tym co sie ma! I tego bede sie trzymal… Trzymajcie sie!
piatek 12 maja 2006