To prawie niemozliwe, a jednak. Pamietam jak 31 sierpnia 1987 roku stalem w kolejce po album „Bad”. Od razu na CD. To bylo w Waszyngtonie, podczas mojej pierwszej w zyciu podrozy za Atlantyk. Wtedy bylem pewien, ze to taki pierwszy i jedyny raz. W dwadziescia lat wszystko sie jednak zmienilo. Od 1991 roku bylem w Stanach juz na pewno kilkanascie razy. Bywalo, ze 3 razy do roku. Glownie w Chicago… Wczoraj wrocilem stamtad znowu. Lubie latac, ale i lubie wracac. Z paczka pelna nowych plyt. Bede sie dzielil muzyka ze sluchaczami. Tak, jak to robie od 30 lat. Tak MISIE zebralo na wspomnienia. No to jeszcze jedno. Gdyby zyl, Grzegorz Ciechowski mialby dzis 51 lat. Zaledwie 51… Jak bylo tym razem w USA? Prosze o szczegolach poczytac na mojej stronie. Cudownie… To tak najkrocej. Pierwszy raz odwiedzilem takie stany jak: Utah, Montana, Wyoming. Pierwszy raz bylem w parkach Yellowstone i Glacier. Na pewno nie ostatni, bo jak juz kiedys ustalilismy lubie wracac do miejsc, które lubie. Tylko dlaczego tam u Was wszedzie jest TAK DALEKO? Do tego nie umiem przywyknac. Po powrocie do Warszawy odkrylem, ze chyba na dobre zaczal sie sezon grzybowy. Poza tym pomidory wlasnie teraz smakuja jak prawdziwe pomidory. Juz zaraz beda sliwki wegierki i jablka lobo. Znaczy, ze jesien za pasem. Znaczy, ze juz w poniedzialek dla naszych mlodziakow zacznie sie szkola. „Zeby juz do szkoly…”. To se ne vrati! Nic to, mam inne przyjemnosci. Radio, radio, radio. Rzucam sie do roboty, a ze dzis piatek, wiec zaraz chyba zacznie lac, albo bedzie burza. To zmykam…
napisane w piatek 29 sierpnia 2008