Przez kilkanaście dni gościł w Chicago trener ligowy z Polski – CZESŁAW MICHNIEWICZ. Ten młody szkoleniowiec (41 lat) może pochwalić się już sporymi osiągnięciami – w sezonie 2003/2004 zdobył z poznańskim Lechem zdobył Puchar Polski, a następnie Super Puchar; w sezonie 2006/2007 doprowadził zespół Zagłębia Lubin do tytułu mistrza Polski. Ostatnio był szkoleniowcem Jagiellonii. W Chicago znalazł się po raz drugi (poprzednio w 2010 roku), ponownie na zaproszenie kierownictwa AAC Eagles Soccer Academy. Podczas wizyty w studio Wietrznego Radia 1080 AM interesująco mówił o swoich wrażeniach z ponownego spotkania z młodymi polonijnymi piłkarzami, dzielił się także refleksjami na temat przyszłości polonijnej piłki.
– Widziałem sporo spotkań młodzieżowych zespołów Akademii Eagles i stwierdzam wyraźny postęp u wielu chłopców, których miałem okazję spotkać przed dwoma laty. Widzę, że Akademia się rozrasta, widzę jak wielu chętnych garnie się do gry. Spotkałem kilku bardzo ciekawych chłopców i mam nadzieję, że za kilka lat trafią oni do zespołów w Europie, być może w Polsce. Taka szansa istnieje, ale muszą trafić na odpowiedniego trenera.
– W jakim wieku należy rozpoczynać naukę gry tym sporcie?
– Myślę, że każdy wiek jest dobry, by zaszczepić ideę ruchu u dziecka. Wiemy ile pokus czeka dzisiaj na najmłodszych – komputery i inne zabawy, które odciągają dzieci od ruchu. Dużo dzieci ma problemy z nadwagą. Ale jeśli mówić o jakimś poważnym trenowaniu, to można już zaczynać od piątego roku życia. Im wcześniej młody chłopiec zacznie regularne treningi pod okiem trenera, tym większe szanse na to, że się prawidłowo rozwinie. Ale są też przypadki, ze trafi do Akademii czy klubu zespołu dziecko w późniejszym wieku i też potrafi dojść na szczyt. Trafić na odpowiedniego trenera – to bardzo istotne. Trener dla zawodnika w młodym wieku na pewno musi być autorytetem, wzorem do naśladowania. A o to nie jest łatwo, bo praca trenera w Stanach łączona jest w wielu wypadkach z pracą zawodową. Trener musi znaleźć czas na prawidłowe prowadzenie młodych zawodników, przede wszystkim musi być odpowiedzialny, nie może się spóźniać, musi świecić przykładem, musi mieć właściwe podejście. Mówią że najtrudniej jest cudze dzieci chować. A w wypadku trenera właśnie chowa się i wychowuje cudze dzieci. Ale tez jest później duża satysfakcja jeśli taki wychowanek przebije się gdzieś wyżej.
Czesław Michniewicz
– Jak widzi Pan poziom polonijnej piłki?
– Widzę dużą ilość dzieci, które garną się do piłki. W Polsce też takich zespołów dziecięcych czy młodzieżowych nie brakuje, ale tam od razu ale w zaczyna się selekcja w takich klubach jak Wisła, Legia czy Lech. Od razu szuka się największych talentów. Tutaj bardziej dostrzegam sport masowy, bo różnica w umiejętnościach chłopców, którzy występują w różnych zespołach jest widoczna – są lepsi i gorsi. Ważne jest to, że jest duża ilość tych chłopców. Gdy bylem w Chicago po raz pierwszy, było ich mniej, dziś jest więcej. To ważne, że uprawianie piłki wśród młodych cały czas jest modne, że ten trend trwa….
– Czy w obecnej sytuacji, braku dopływu „swieżej krwi” z Polski, polonijne kluby powinny opierać się na własnych wychowankach?
– Tak, ale to nie jest łatwe, bo zajmuje dużo czasu i kosztuje dużo energii. Na pewno trzeba być dobrze zorganizowanym, by to wszystko prawidłowo funkcjonowało. Ale widzę, że wszystko się dobrze rozwija a moda na piłkę wśród Polonii jest bardzo duża. Dobrze by się stało, gdyby któryś z zawodników polonijnych trafił do polskiej ligi. Był już taki przypadek (m.in. Artur Wywrot w Lechu).
– Dlaczego soccer, bardzo popula rny wśród młodzieży w szkołach, gdzie chyba jest sportem nr 1 w tym kraju, później traci swoją pozycję, spada do sportów drugorzędnych?
– Nie znam Stanów na tyle, by móc wydawać opinie. Ale patrząc z perspektywy moich dwóch pobytów widzę, że w tym tak ogromnym kraju nie łatwo jest zorganizować jakąś centralną ligę juniorska, tak jak to dzieje się w Niemczech, czy Polsce. Trudno sobie przecież wyobrazić, by młode zespoły przemieszczały się z jednego końca kraju na drugi. Na pewno tutaj trudniej jest stworzyć centralny system szkolenia, tak jak to jest np. w Niemczech.
– Dwa lata temu powiedział pan, że Stany bardzo się panu podobają i chętnie by pan tu popracował. Czy coś się może kroi?
– Pracuję z młodymi chłopcami z Akademie Eagles i jest to dla mnie duża przyjemność. Oczywiście na jakąś całoroczna pracę się nie zanosi; w Ameryce są dobrzy trenerzy, także Polacy – Piotr Nowak czy Robert Warzycha, którzy pracują w klubach ligi MLS. Być może przyjdzie kolej i na innych…