Jedenasty raz. Zawsze piekna, za kazdym razem inna. Tym razem radosc podrozowania przeslaniaja widomosci z Queensland. Powodz stulecia, a raczej nawet potop. To jakis koszmar. Ten kontynent tak cudowny ma co najmniej dwa kataklizmy. Woda i ogien na zmiane. Dwa lata temu pozary trawily te ziemie, teraz zalewa ja woda. Sa tutaj miejsca, gdzie od 100 lat nie bylo deszczu. Sa takie koryta rzek, ktorymi woda nie plynela od miesiecy, lat. To sie zmienilo. Wszystkie zbiorniki wody sa pelne. Jest jej za duzo. To tez sie w Australii nie zdarzalo. Sa podtopienia nawet w Melbourne, gdzie mam jedna z baz wypadowych. Zaczalem podroz od Tasmanii 20 grudnia ubieglego roku. Tam mnie prawie od razu przeziebilo. Nic dziwnego. Noca temperatura spadala do 5-6 stopni, w dzien nie bylo wiecej, niz 15-16. Co to za lato? Wreszcie jednak przyszlo, szczegolnie w centrum kontynentu, w outback, gdzie znow odwiedzalem Ayers Rock, Olgas i pierwszy raz King's Canyon. Rewelacja! Jestem pod ogromnym wrazeniem. Szczegoly i zdjecia Czytelnik znajdzie na mojej stronie internetowej. Tam pisze dziennk z podrozy. Przede mna ostatnie 10 dni tutaj. W srodku lata. Mango, avocado… pycha. Nie jest tak tanio, jak dawniej, bo dolar australijski mocno stoi. Prawie rowny amerykanskiemu. Kiedy bylem tutaj pierwszy raz 16 lat temu, za "amerykana" dostwlo sie 2.5 "australa". To jak widac tez sie zmienilo. Nic to, pogoda piekna, slonce swieci, przyroda po deszczach oszalala zielenia! Takiej Australii wczesniej nigdy nie widzialem. Jest chyba jeszcze piekniejsza… Czy to mozliwe? Pozdrowienia "do gory nogami". P.S. O muzyce bedzie nastepnym razem…
napisane w sobote 15 stycznia 2011