Nowy ambasador

8 maja 2015

Sporo emocji wzbudza w srodowisku polonijnym w USA sprawa obsadzenia stanowiska ambasadora RP w Waszyngtonie w miejsce odchodzacego Przemyslawa Grudzinskiego. W Warszawie podano kto ma objac stanowisko najwyzszego ranga przedstawiciela Polski w Waszyngtonie, gdy okazalo sie … no wlasnie, ze kandydat na nowego ambasadora nie ma, oglednie mówiac, czystych rak i nie chce go ani Polonia, ani Amerykanie. A oto co udalo sie mi zebrac na jego temat:

Telewizyjne "Wiadomosci" podaly, ze Henryk Szlajfer, dyrektor Departamentu Ameryki w MSZ i kandydat na ambasadora RP w Waszyngtonie, "mógl byc" w latach 70. informatorem Sluzby Bezpieczenstwa jako kontakt operacyjny o pseudonimie Albin. Szlajfer zaprzecza. Postanowil jednak nie wyjezdzac do Waszyngtonu. Instytut Pamieci Narodowej odmówil mu przyznania statusu poszkodowanego. W zwiazku z tym Szlajfer oddal sie do dyspozycji ministra spraw zagranicznych oraz poprosil o przerwanie procedury nominacyjnej. Jego kandydature zatwierdzila juz m.in. Sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych. Oznacza to, ze do powierzenia mu misji ambasadora brakowalo juz tylko podpisu prezydenta Kwasniewskiego. Szef MSZ Adam Rotfeld powiedzial, ze decyzje o obsadzeniu placówki dyplomatycznej w Waszyngtonie podejma kolegialnie: prezydent, premier i minister spraw zagranicznych. "Wiadomosci" dotarly do materialów z archiwów IPN: kwestionariusza ewidencyjnego kontaktu operacyjnego o pseudonimie Albin (wedlug SB – identycznego z Henrykiem Szlajferem) i notatek z rozmów pulkownika SB Komorowskiego z "Albinem". W aktach IPN nie ma zobowiazania Henryka Szlajfera do wspólpracy. Sluzba Bezpieczenstwa za "kontakt operacyjny" uznawala osoby, od których pozyskiwala cenne dla niej informacje, ale z którymi nie formalizowala zwiazku jako z "tajnymi wspólpracownikami".
– Nie bylem zadnym "kontaktem" SB, operacyjnym ani nieoperacyjnym, nic nie wiem o tym, jakobym nosil jakis pseudonim, nadany przez SB, nie mam zielonego pojecia o zadnym pulkowniku Komorowskim – powiedzial Henryk Szlajfer w rozmowie z "Rzeczpospolita". – Nie ma, bo nie moze byc, w tych aktach nic, co mialbym na zlecenie SB wykonac. Bezpieka podejmowala wobec mnie kilka prób werbunku; nigdy sie na nie nie zgodzilem. IPN wydal mi zaswiadczenie o odmowie nadania mi statusu poszkodowanego i wgladu w dotyczace mnie akta. Nie jest to jednak decyzja z uzasadnieniem, jakiej wymaga Naczelny Sad Administracyjny. Bede to zaswiadczenie kwestionowac – powiedzial Szlajfer. – Jako pracownik MSZ wypelnialem ankiete bezpieczenstwa osobowego, która zawiera punkt identyczny z oswiadczeniem lustracyjnym. Zaprzeczylem w nim jakimkolwiek zwiazkom z SB i nigdy przez 12 lat to moje oswiadczenie nie bylo kwestionowane przez wlasciwe organy panstwa, które badaly te same akta i uznaly je za niewiarygodne. Ale archiwista IPN na ich podstawie wydal wyrok sprzeczny z ich ustaleniami. Bede tez domagac sie od TVP prawa do repliki. – Wycofalem kandydature po to, zeby przeciac trwajaca od kilku tygodni szkodliwa dyskusje wokól nominacji ambasadora w Waszyngtonie, która godzi w stosunki polsko-amerykanskie – oswiadczyl "Rzeczpospolitej" Henryk Szlajfer.

Sprawa przeszlosci Henryka Szlajfera jako kandydata na stanowisko nowego ambasadora Polski w Waszyngtonie stala sie glosna juz w kwietniu tego roku. Jako pierwsze watpliwosc wobec kandydatury Szlajfera na polskiego ambasadora w Stanach Zjednoczonych wyrazilo "Zycie Warszawy" 27 kwietnia, przypominajac wydana w drugim obiegu w 1987 roku broszure Paula Lendvaia. Autor broszury twierdzil, ze Szlajfer wspólpracowal z SB. Nieco pozniej, na poczatku maja, amerykanski politolog profesor Michael Waller, z wyrazna intencja utracenia kandydatury Szlajfera, zamiescil w swoim bloku internetowym artykul "Sowiecki ambasador Polski w USA?". Wedlug Wallera Szlajfer byl czlonkiem "trockistowskiej frakcji komandosów" kierowanej przez Adama Michnika i w 1968 roku, gdy zostal aresztowany, dal sie zwerbowac Sluzbie Bezpieczenstwa. Tekst Wallera krazyl na internetowych forach dyskusyjnych, znala go Polonia. O jego istnieniu poinformowala "Gazeta Wyborcza". W 1968 roku dyscyplinarne usuniecie Adama Michnika i Henryka Szlajfera z Uniwersytetu Warszawskiego stalo sie powodem protestów studenckich, brutalnie stlumionych przez milicje i SB. Szlajfer zostal aresztowany jeszcze przed wybuchem tzw. wydarzen marcowych. W sledztwie zlozyl obciazajace kilku kolegów zeznania i nie odwolal ich na procesie. "Wyspowiadal sie" z tego mlodzienczego bledu w "marcowym", rocznicowym numerze podziemnej "Krytyki" z 1988 roku. Szlajfer nie wlaczyl sie do dzialalnosci opozycji lat 70. nie nalezal do KOR, w którym znalazlo sie kilku jego kolegów. Nalozyl na siebie takie ograniczenie, ze wzgledu na ów blad z 1968 roku. Pracowal naukowo, obronil doktorat z socjologii. Dzialal w "Solidarnosci". W stanie wojennym pisal do podziemnej "Krytyki". W 1989 roku byl ekspertem "Solidarnosci". W latach 1990 – 1991 pracowal w Institute for East-West Security Studies w Nowym Jorku. Wykladal tez w uczelni w Garmisch-Partenkirchen podleglej dowództwu sil USA w Europie. Kierowal Polskim Instytutem Spraw Miedzynarodowych. Od 12 lat pracuje w MSZ, byl ambasadorem Polski przy OBWE w Wiedniu i dyrektorem departamentów, ostatnio – Departamentu Ameryki. Wiele wskazuje na to, ze Henryk Szlajfer nie zostanie jednak ambasadorem RP w Stanach Zjednoczonych. Kto wiec bedzie sprawowal te funkcje ? Raczej nie bedzie przedluzenia kadencji Przemyslawa Grudzinskiego, obecnego ambasadora RP w Waszyngtonie. Jak mówi wysoki urzednik MSZ, na razie zastapi go chargé d'affaires.

PARTNERZY