Pomyslalem, ze bede pisal, gdy u mnie juz dzien sie konczy, a u Was zaczyna. Jak pomyslalem – tak zrobie. W kraju dzien sie zaczyna, a tutaj juz mozna odkorkowywac. Alez piekny to byl dzien… Wiosna. Cale Sydney biega w porze lunchu. Ja strzelalem zdjecia, bo "wszystko kwitnie w kolo". Bylem juz tutaj tyle razy i nie nudzi mi sie przy Operze, przy Harbour Bridge, w Darling Harbour. Te miejsca widziane wiele razy teraz wygladaja inaczej. Wiosna to pora radosna. Kochaja sie ludzie i swiat sie budzi do zycia. Pieknie, no pieknie… Pociag w strone miasta, City Bound prawie pelen i mocno kolorowy. Downtown to jednak biale miasto. Tutaj najwazniejszy biznes i duza kasa. Mnie to nie przeszkadza, ja tylko jestem tutaj przechodniem. Nikt mnie nie poznaje, choc polski jezyk slychac czesto. Wczoraj z Piratem chodzilismy po Downtown, potem Watsons Bay ("jedzac rybe"), nastepnie najslynniejsza na swiecie Bondi Beach. Swiatlo fotograficzne, jak widac na zalaczonych obrazkach bylo swietne. No to strzelilem! Wieczorem wietnamczyk w Dulwich Hill. Pycha. Mój numer jeden to kurczak curry z mlekiem kokosowym. Palce lizac i wino pic! Testujemy "sieradze" znaczy Shirazy. Nie bede pisal o cenach wina, zeby czytelnikowi nie bylo przykro. OK, napisze, ze Lindemansa Chardonnay u Murphy'ego mozna czasem kupic i za 5$ znaczy jakieœ 12 zlotych za butelke. Wystarczy? U nas kosztuje piec razy tyle. I tyle! Dzwignalem (jak mówi Ziutek), znaczy spac poszedlem dopiero okolo 22. Spalem 9 godzin, znaczy jetlega nie bedzie. Mam nadzieje. Dzis bylo znacznie wiecej slonca i cieplej. Zapomnialem do miasta zabrac czapeczki i chyba slonce mnie wzielo. Nic to… Bede czerwony, chwileczke. Dzis na obiad mamy kopytka z sosem pomidorowym. Juz pachnie, wiec koncze i do jutra. Zaraz, zaraz… Bylem w sklepach z plytami. Sa zapisy na nowy Eagles (30.10) i Delte Goodrem (20.10). Mozna wylosowac obiad z Delta, ale sie nie zapisalem, bo zaraz wyjezdzamy… Za to mam nowa Melisse Etheridge. Ledwie cz³owiek wyleci z kraju, a juz sypie nowosciami…(2007/10/18)