Jak spedzaja Swieta Wielkanocne polonijni pilkarze w Chicago? Odpoczywaja, gdyz ligi w ktorych wystepuja nasze zespoly, maja przerwe w rozgrywkach. Niektorzy wyjezdzaja na dlugi weekend z rodzinami, najczesciej do niezbyt odleglego Wisconsin Dells. Inni pozostaja na miejscu, a wislacy z najstarszego polskiego klubu poza granicami kraju, organizuja dla swoich pilkarzy i dzialaczy okolicznosciowe wielkanocne spotkanie. Nie inaczej bedzie i w tym rou, a na wislacka Swieconke organizatorzy zaparszaja w Wielka Sobote o gdoz. 2.00 po poludniu do Forest Veiw Bakey Czeslawa Pilata. Swieconki odbywaja sie bowiem zawsze w Wielka Sobote. Kiedys w lokalach klubu, a po stracie wlasnej siedziby – w zaprzyjaznionych restauracjach, takich jak “Smakosz” (wlasciciel Edward Kaminski, wierny fan wislakow) czy “Forest View Bakery” Czeslawa Pilata, prezesa Podhala, klubu z Poludnia miasta. Zawsze na tych spotkaniach zyczenia wielkanocne przekazuje proboszcz parafii Sw. Stanislawa Biskupa i Meczennika. ks. Antoni Dziorek – ze sportem zwiazany od bardzo mlodych lat, które spedzil w Klimontowie (w poblizu Sandomierza). "Jak kazdy chlopak – wspomina dzisiaj – interesowalem sie pilka, moze nawet za bardzo, bowiem ojciec musial mnie czesto pedzic do domu, abym zasiadl do ksiazek. Klubu nie bylo w naszej miejscowosci. Sytuacja zmienila sie, gdy zaczalem nauke w nizszym seminarium w Poznaniu. Mielismy tam lige miedzy seminaryjna, oczywiscie nie akceptowana przez komunistyczne wladze. W latach pozniejszych, w Wyzszym Seminarium w Krakowie uczestniczylem juz w prawdziwej pilkarskiej lidze seminaryjnej, ktorej poziom byl wysoki. Najsilniejsze bylo Archidiecezjalne Seminarium Slaskie, w korego zespole wystepowalo kilku bylych II-ligowych pllkarzy. Z nimi krakowskie Seminarium toczylo zaciete boje". Na pierwszej swojej parafii w Radziwalowie Mazowieckim od razu zajal sie uprawianiem sportu. Istnial tam zespol pilkarski, wystepujacy w B lub C klasie. Ksiadz Dziorek zgodzil sie go wspomoc swoja gra, ale pod warunkiem, ze mlodzi pilkarze beda regularne uczestniczc w niedzielnych mszach. Zauwazyl bowiem, ze z frekwencja na mszach nie jest najlepiej. Zawarty uklad funkcjonowal dobrze. W ten sposob kosciol zyskal nowych uczestnikow mszy, a ks. Antoni Dziorek przez trzy lata – pod innym nazwiskiem – wpomagal pilkarzy swoja gra. Kolejny kontakt z pilka nastapil juz w Chicago, gdzie ks. Dziorek znalazl sie w 1981 roku. Wkrotce pojawil sie na meczu chicagowskiej Wisly, a od polowy lat 80. zaczal sporadycznie wystepowac w zespole over-30 tego klubu. Pytam, jak pilkarze przyjeli ksiedza do druzyny? "Wiedzieli oczywiscie kim jestem, trener przedstawil mnie. Przyznam, ze niektorzy mieli problemy z opanowaniem mocnego slownictwa. Moja obecnosc chyba pomogla, gdyz niecenzuralnych slow bylo coraz mniej. Po pewnym czasie, nawet po przegranym meczu, kiedy w szatni “iskrzylo”, jeden drugiemu zwracal uwage: – “Mamy tu kapelana, jak mozesz”. Ks. Antoni Dziorek czuje sie zaszczycony kiedy jest proszony na dzielenie sie wielkanocnym jajkiem i przy okazji tych spotkan zawsze zwraca sie do zebranych z kaplanskim przeslaniem. Uwaza on, ze pilkarze, dzialacze klubu i sympatycy bardzo sobie to cenia, gdyz sa to ludzie wierzacy, ktorzy tesknia za tym co bylo kultywowane w ich domach, w starym kraju. Ta tradycja jest podtrzymywana i kontynuowana w ich klubie – ma to szczegolne znacznie dla tych, którzy nie maja tu rodzin. Poswiecenie koszyczkw przez ksiedza, podzielenie sie wielkanocnym jajkiem i zlozenie sobie zyczen a potem zaproszenie do wspolnego posilku – tak wyglada w skrocie przebieg wielkanocnych spotkan w Wisle. Jak wspomina byly prezes klubu Jozef Karkut, czesto na tym sie nie konczylo, a wprost z klubu dzialacze zabierali do siebie na obiad tych pilkarzy, którzy nie mieli tutaj rodzin, przebywali w Chicago „na chwile”. Panowala wspaniala swiateczna atmosfera. Obecny prezes Ryszard Latawiec przylecial do Chicago z Rzeszowa w 1987 roku. Od razu zajal sie prowadzenem pierwszego zespolu, grajac rowniez w odlboyach. Wczesniej w Polsce, jako trener uratowal przed spadkiem z I ligi Stal Mielec, a potem II ligowa Resovie. "Tradycja wielkanocnych spotkan w klubie Wisla ma dokladnie 23 lata" – mowi mi Ryszard. "Pierwsza Swieconke mielismy w 1988 roku. Przylecialem do Chcago w Thanksgiving Day. Juz w kilka dni pozniej spotkalem ks. Dziorka, ktory przyszedl, do zespolu over-30 na trening. I tak sie zaczela nasza znajomosc. Dziorek byl moim zawodnikiem, tak ze moglem go nawet ochrzanic. Musial sluchac coacha, no nie?" – smieje sie Latawiec. Ryszard zaproponowal zorganizowanie spotkania wielkanocnego, a pierwsza Swieconka odbyla sie w siedzibie klubu przy 3519 W. Fullerton Ave. Przygotowalem w naszej kuchni jedzenie. I niewielkie pomieszczenie klubowe bylo wypelnione p o brzegi i podobnie bylo w latach nastepnych. Dopiero gdy Wisla stracila lokal, ograniczono z koniecznosci ilosc zapraszanych na Swieconke do 30-40 osob. Pomimo problemow lokalowych i obecnej sytuacji ekonomicznej, klub nie rezygnuje z kultywowania tradycji wielkanocnych spotkan. Podobnie bedzie i w tym roku. W roli gospodarza jak zwykle wystapi ks. Antoni Dziorek, który chociaz jest kapelanem calej sportowej Polonii, to nie ukrywa, ze w glebi duszy najbardziej zwiazany czuje sie z Wisla. Swiateczne spotkanie bedzie kolejna okazja do rozmow o aktualnej, trudnej sytuacji zasluzonego klubu (w przyszlym roku 85-lecie istnienia). Czy doczeka sie Wisla kiedys ponownie swojej siedziby? Niestety nic na to nie wskazuje. Ale to juz temat na inna okazje. A na razie Wesolego Alleluja zyczy…