Futbol w róznych krajach niby taki sam, bo gra 11 na 11 i przepisy te same, ale jednak róznice sa zauwazalne. W Polsce komentatorzy okreslajac liczbe fauli w meczu, mówia, ze dany zespól sfaulowal np. 22 razy. Tymczasem na Cyprze jest odwrotnie. To zespól, który byl faulowany, wygral 22 faule w trakcie meczu. Niby róznica niewielka, ale jednak pokazuje zupelnie inne podejscie do tego zdarzenia w grze. Nie jest tajemnica, ze jednym z elementów taktyki jest gra pod faul przeciwnika. To pozwala zwiekszyc liczbe stalych fragmentów gry, szczególnie w obrebie 16-stki a stale fragmenty w dzisiejszej dobie futbolu to ponad 30 procent zdobywanych bramek. Zblizenia telewizyjne pokazuja czesto, ze pilkarze wymuszaja na prowadzacym zawody faule nie tylko poza szesnastka, ale w polu karnym, majac nadzieje na podyktowanie jedenastki. W takim przypadku okreslenie, ze zawodnik wygral staly fragment gry jest calkowicie na miejscu, bo swoim dzialaniem doprowadzil do korzysci, jaka ma zespól z jego akcji. Dlatego komentatorzy mówiac o faulu czesto nie mówia, kto faulowal, ale skupiaja sie na tym, kto byl faulowany i jemu przypisuje sie ten maly plusik, ze oto wygral kolejny faul. Zupelnie innym tematem jest nagle ogloszenie, ze jesli zespól nie bedzie wygrywal to wlasciciel obnizy kontrakty pilkarzom. Na Cyprze jest to niemozliwe. Kontrakt jest kontraktem i musi zostac zrealizowany. Mozna pilkarza lub trenera pozegnac, bo dalsza wspólpraca przestaje miec sens, ale wyplacic nalezy wszystko, co do grosza. Chyba, ze strony polubownie zdecyduja inaczej. Na strazy zapisów kontraktowych stoi Federacja cypryjska a ja z kolei wspiera federacja Europejska i natychmiast reaguje odbieraniem punktów oraz bardzo bolesnymi sankcjami dla klubu za niewypelnienie kontraktów.
Ostatnio w Polsce prezesi róznych klubów, nie tylko pilkarskich strasza sportowców, ze obniza im kontrakty, a ponoc byli i tacy, którzy nakazali placic zawodnikom i trenerom za zgrupowanie zagranica. To zupelne novum w futbolowym biznesie i tylko pokazuje jak trudno jest pracowac w takich warunkach polskim szkoleniowcom. Zagraniczni trenerzy zgodza sie na wszystko. Popracuja rok moze dluzej, wygraja lub przegraja i odjada tam skld przyjechali, zapisujac sobie w dossier, ze pracowali nawet poza granicami wlasnego kraju. Wielkie larum podnosza obroncy polskiego rynku przed nadmierna liczba cudzoziemców grajacych i pracujacych w naszym futbolu. Ale kiedy sie porozmawia prywatnie z tymi, którzy krzycza najglosniej to pytaja czy nie znalazloby sie dla nich miejsce w klubach poza Polska. Czyli ze dokladnie beda robic to, co inni robia przyjezdzajac do Polski. Zagranica ocenia sie prace kazdego obcokrajowca pod lupa. Musisz byc lepszy od miejscowych, bo jesli nie to natychmiast stracisz prace. A walka jest niesamowita. Wystarczy dac przyklad cypryjski. Na pierwszym miejscu w tabeli jest trener polski, drugi Niemiec, trzeci Rumun, czwarty Gruzin, piaty Cypryjczyk, szósty Izraelita itd. Wypada z obiegu Holender, bo byl tylko trzeci w tej walce i przegral z trenerem polskim. Tak to wyglada miedzy trenerami. Na boisku walcza oczywiscie pilkarze i tez mamy wielkie zadowolenie i satysfakcje, ze w tabeli strzelców prowadzi pilkarz z Polski, ale zaraz za nim Brazylijczyk, Grek, Argentynczyk itd. To wazne i ukazuje walke, jaka odbywa sie tutaj codziennie z meczu na mecz z dnia na dzien. Presja jest ogromna na pilkarzach i trenerach. Pytanie do pilkarzy Cracovii po meczu w Warszawie bylo, dlaczego nie potrafili walczyc tak jak w derbach Krakowa. Na Cyprze jest to nie do pomyslenia i kazdy mecz wyglada tutaj pod wzgledem walecznosci i zaangazowania tak, jak derby w Krakowie. Tego typu rywalizacja jest wlasnie sola futbolu i na pewno jedna z przyczyn, ze poziom ligi cypryjskiej jest coraz wyzszy a kluby robia coraz wieksze niespodzianki w europejskich pucharach.