Stało się! Po ponad 30 latach od sesji nagraniowych, a także 8 latach od premiery ostatniej piosenki („Let Me In Your Heart Again”) Queen powraca w najsłynniejszej odsłonie – z Freddiem Mercurym za mikrofonem. Nowa piosenka „Face It Alone” przeleżała w archiwach całe wieki, ale w końcu ujrzała światło dzienne. Na przestrzeni lat fragmenty lub też całe demo różnych tytułów wyciekało do sieci. Nie inaczej było w przypadku „Face It Alone”, o którego istnieniu miłośnicy Queen wiedzieli od lat. Jakość nagrania była jednak na tyle słaba, że nigdy nie spodziewano się, że Roger Taylor i Brian May będą chcieli kiedyś wskrzesić piosenkę dogrywając nowe partie i czyszcząc głos Freddiego. Demo „Face It Alone” miało powstać latem 1988 roku (gdy nagrywano „The Miracle). Później Queen nadal pracowało nad piosenką, jeszcze w trakcie sesji do albumu „Innuendo”, czyli dwa lata później. Pierwotnie piosenka trwała ponoć 10 minut, ale nigdy nie była w tej formie dostępna publicznie. Niemal czterominutowy utwór jest daleki od dokonań Queen z połowy lat 80. Przepełniona zadumą i smutkiem piosenka nie przypomina także raczej radosnych brzmieniowo utworów z albumu „The Miracle”. Melodia została zbudowana na przeciągłych dźwiękach gitary. Jej płaczliwość kontrastuje naprawdę mocny głos Freddiego. Utwór opowiada o przeciwnościach losu, z jakimi musi mierzyć się człowiek. W tekście znajduje się też nieco pocieszenia – że każdy jest panem swojego losu i odpowiada za swoje czyny. Na koniec jednak musi sam zmierzyć się z ich konsekwencjami. Poruszająca solówka w wykonaniu Briana Maya dopełnia podniosły charakter utworu. Trzeba się cieszyć, że taka perełka ujrzała światło dzienne. I liczyć, że to nie ostatnia piosenka, którą zespół Queen wyda. W końcu – w archiwach wciąż leży wiele podobnych do „Face it Alone”, nieoszlifowanych diamentów.