Bankructwo szklanej ryby

25 września 2022

Wśród naszej społeczności polonijnej, w okolicy Wietrznego Miasta mieszka pewna grupa osób, której członkowie przekręcają wymowę polskich wyrazów. Zamiast “poproszę dwa funty łososia”, mówią: “give mi dwa funty ososia”. Nie jest to pomyłka ani przejęzyczenie. Ponad wszelką wątpliwość nie jest to lapsus językowy. Łosoś, nie osoś jest rybą, a jak wiadomo w naszej kulturze  “dzieci i ryby nie mają głosu”. Nikt nie odważy się zwrócić uwagi osobom kupującym ososia, gdy odbierają łososia i za to płacą. Co leży u podstaw zaboru “Ł”, tej szlachetnej rybie. Czy osoś jest niepełnosprawnym łososiem, a może łosiem? Jeśli tak, powinien mieć inną, znacznie niższą cenę od pełnowartościowego. Niestety, cena za ososia jest taka sama jak za łososia. Zanim analiza tego zjawiska zostanie powierzona specjalnej komisji lub podkomisji sejmowej, która czuwa nad poprawnością języka polskiego, zanim ustali się zasada określania poprawnej nazwy owej „fiszy”, zanim dowiemy się, która forma jest właściwa, upłynie sporo czasu. W słowotwórstwie przeważa nowomowa z anglicyzmami. Język polski wzbogaciła najpierw łacina, potem francuski, wreszcie angielski. Liczne podróże naszych rodaków, a także znana polska gościnność stanowi kolejne źródło poznawania obcych kultur; częste jest adaptowanie wyrazów a nawet całych zwrotów do języka polskiego. Ten nasz język zdołał zmieścić już sfokusowanie, destynacje, smartfony i inne gadżety. Rodaków w Wietrznym Mieście cieszy filet z ososia. Bez wątpienia to jest ryba (nie łoś) ociosana z łusek w kuchni, która zawiera mniej ości niż ryba klasyk, a więc łosoś. Językowo, osoś nie stanowi odkrycia kolejnego dowodu nowomowy. Natomiast jest wkładem językowym naszej, bo z Wietrznego Miasta emigracji w bogactwo języka polskiego. Przywiązanie wielu rodaków do połowów dalekomorskich kojarzymy ze szklaną rybą na telewizorze, do niedawna ozdobą wielu tutejszych mieszkań. W związku ze spadkiem wartości pieniądza szklana ryba przestała udawać skarbonkę, przeznaczoną do gromadzenia amerykańskiego bilonu. A telewizor na ścianie zamiast świętego obrazka, to atrybut nowoczesności. Nie ma miejsca na szklaną rybę, ani tapet na ścianach, nie ma kilimów czy makatek, nawet tych w kuchni, z haftem: “jak ja ugotuję, to każdemu smakuje”.

PARTNERZY