Bush i gastarbaiterzy

8 maja 2015

Propozycja reformy przepisów imigracyjnych Georga Busha zyskala prezydentowi aplauz i jednoczesnie wywolala glosy krytyki pod jego adresem. Tych ostatnich jest zdecydowanie wiecej.O ogromie problemu przed jakim stoja wladze Stanów Zjednoczonych w kwestiach imigracyjnych swiadczy chocby fakt, ze nikt w USA tak na dobra sprawe nie wie ilu jest tu nielegalnych imigrantów i stad tak bardzo rozbiezne dane szacunkowe mówiace , ze jest ich od 8 do 12 milionów. Dopuszczalny margines pomylki to 4 miliony ludzi- az trudno uwierzyc, ale to mozliwe skoro nielegalnych przybywa rocznie okolo 350 tysiecy. Prezydentowi nalezy sie uznanie za to, ze w ogóle zajal sie tematyka imigracyjna i jednoczesnie podjal sie próby rozwiazania konfliktu jakim jest, z jednej strony ,ogromne zapotrzebowanie tego kraju na tania sile robocza, z drugiej zas potrzeba ochrony jego granic szczególnie po wydarzeniach 11 wrzesnia.
Propozycja prezydenta Busha to nic innego jak klasyczny plan podzialu prac w spoleczenstwie, powierzajacy najciezsze, najmniej platne i nie chciane przez obywateli zajecia obcokrajowcom zwanymi po niemiecku gastarbaiterami. Nieprzypadkowo uzywa sie dla okreslenia tego systemu terminu w jezyku niemieckim, bo wlasnie w Niemczech najbardziej rozwinal sie program gosci robotników, ze wszystkimi jego dobrymi i zlymi skutkami. Poczawszy od lat 50., az po pózne lata 70. RFN odczuwala dotkliwy brak rak do pracy i aby temu zaradzic Niemcy sciagneli do siebie kilka milionów Turków i Jugoslowian, powierzajac im prace , których nie chcieli sie imac rodowici Niemcy. Ale kiedy stuacja na rynku pracy sie unormowala i spadlo zapotrzebowanie na sile robocza gastarbaiterzy nie wykazali bynajmniej zamiaru opuszczenia Niemiec i z pewnymi wyjatkami w tym kraju pozostali, tworzac w nim obce kolonie. Podobnie , choc na mniejsza skale dzialo sie we Francji, gdzie goscie-robotnicy rekrutowali sie z muzulmanskich krajów pólnocnej Afryki. Obecnie Francja zmaga sie z problemem asymilowania milionów muzulmanskich imigrantów i ich dzieci, które choc urodzone we Francji i mówiace po francusku czuja sie przede wszystkim muzulmanami i Arabami, a nie Francuzami. W komentarzach na temat planu Busha wskazuje sie, choc w dosyc zaowalowany sposób, ze sciagajac tu legalnie do pracy Meksykanów i innych Latynosów Ameryka naraza sie na te same problemy jakie maja byly kraje z programami dla gastarbaiterów. Bowiem przepisy, jezeli dojdzie do ich uchwalenia, stawiaja na tymczasowy pobyt w Ameryce robotników zagranicznych, którzy beda mieli 3 letnie przedluzane wizy. Chyba nie przypadkowo w planie Busha kwestie ewentualnego legalnego pozostania na stale w USA cudzoziemskich robotników pozostawiono zupelnie nie sprecyzowana. Jeden z komentatorów amerykanskich napisal wprost o prezydenckiej propozycji – "American jobs, but not the American Dream"- czyli praca w Ameryce, ale bez mozliwosci realizacji amerykanskiego marzenia, a wiec stabilizacji na poziomie klasy sredniej- czego symbolem jest domek na przedmiesciach , dobry samochód i zadowolona z zycia rodzina. Potrzebujemy robotników, ale nie chcemy by stawali sie pózniej naszymi sasiadami.

W srodowisku polonijnym propozycje Busha przyjeto z pewnym rozczarowaniem, ze nie niesie ona ze soba oczekiwanej z nadzieja amnestii.Ofcjalne stanowisko w tej sprawie zajal Kongres Polonii Amerykanskiej Prezes K P A Edward Moskal w oswiadczeniu wydanym po ogloszeniu przez prezydenta Georga Busha planu reformy przepisów imigracyjnych stwierdzil, ze "KPA przyjmuje sygnal od administracji Busha, iz obecny system imigracyjny potrzebuje naprawy. To co proponuje prezydent Bush dotyka wlasciwej sprawy, ale daje zle rozwiazanie. Wysluchanie pragnien spolecznosci imigranckiej to sprawa najwazniejsza." W dyskusji nad reforma imigracyjna nie mozna- w opinii prezesa KPA- pominac milczeniem sprawy wiz amerykanskich dla polskich turystów i nalezytego traktowania przybyszów z Polski przez wladze amerykanskie podczas odprawy na lotniskach w USA.
Reasumujac,nie ma chyba naprawde zadowlonych propozycja Georga Busha, jest grupa troche zadowolonych , ale wiekszosc zainteresowanych twierdzi, ze Bush nie zrealizowal pokladanych w nim nadziei.

PARTNERZY