Wielu rodaków nadal przybywa do Ameryki w nadziei lepszego życia. Czego oczekują? Pracy, dobrej zapłaty, rozkręcenia własnego biznesu, korzystnego ustawienia się w niedalekiej przyszłości.
Rodacy, szczególnie młodsi, przed trzydziestką, przybywający do Wietrznego Miasta posługują się językiem angielskim na poziomie wyższym od określonego dawniej, jako nadającego się „do porozumienia”. Startują więc z lepszej pozycji. Dzięki systemowi ułatwień wizowych od 2019 roku turystyczne 90 dniowe pobyty nie są problemem. Można zwiedzać Amerykę, można powrócić po zmianie planów z innym programem. Natomiast pozwolenie do pracy załatwia się na miejscu, jeszcze przed wylotem do Ameryki. Wymaga to odpowiedniego przygotowania. Ofert pracy nie brakuje także w ogłoszeniach internetowych. Po przybyciu i powitaniu w gronie rodziny lub znajomych czas policzyć zasoby finansowe. Odległości pomiędzy miejscem zamieszkania a miejscem pracy pokonuje się przeważnie samochodem. Koszt nabycia i ubezpieczenia nie przyprawia o zawrót głowy, ale trzeba mieć realne możliwości płatnicze. Pokój do zamieszkania, apartament najlepiej wynająć wspólnie. Ogłoszenia w miejscowej prasie ułatwiają kontakty. Każdy z nowych znajomych ma swoje doświadczenia. Nie jeden poszukiwał kolejnej pracy już po kilku dniach, często bez zapłaty w umówionej wysokości. Warto też dostrzec odmienności w warunkach pracy. Posługujemy się tu innymi narzędziami, określeniami czynności w konkretnych zawodach. Po pewnym czasie pomiary według innych wag, miar – przestają być problemem. Jednak poznawanie tych nowości wymaga czasu, a koszty życia? Nie maleją. Bywa też, że rodzina w Polsce czeka na wsparcie. Wiadomo, Ameryka. Kto nie był, przypuszcza, że pieniądze leżą jak liście, wystarczy się schylić i podnieść… Tymczasem droga do realizacji marzeń, do sukcesu bywa wyboista. Winston Churchill pytany o to, czym jest sukces, odpowiadał: „sukces, to droga od porażki do porażki, jednak – u w a g a: bez utraty entuzjazmu!”.
