Oznacza ponad 20 lat ciezkiej pracy, wyleczone szczesliwe dzieci, usatysfakcjonowanych rodzicow oraz to, na co zawsze mozna liczyc: czarna niewdziecznosc bliskich niegdys przyjaciol, czyli wykluczenie zalozycieli z zarzadu fundacji "Dar Serca" w Schiller Park! A na koncie instytucji pod nazwa "Dar Serca" zamiast 400 tysiecy dolarow, znalazlo sie jedynie 40. Dlaczego? Nie kazda transakcja nalezy do udanych. W biznesie sa plusy i ryzyko minusow. Tak sie zlozylo, ze nie udala sie sprzedaz willi w Warszawie. Kto, w jakim celu zazyczyl sobie potwierdzenia przez zarzad zawartej juz transakcji?! Ludzie, zebyscie wiedzieli ile jest pracy przy zadaniach stojacych przed Fundacja "Dar Serca" z siedziba w Schiller Park (poprzednio w Chicago), ile trzeba bylo nabiegac sie za sponsorami, za realizacja nowszych programow, a chodzi o niebagatelne inwestycje, miedzy innymi o otwarcie centrum rehabilitacyjnego dla dzieci! W ramach realizowanych juz projektow trzeba odbywac spotkania z lekarzami, dopilnowac fachowych porad dla rodzicow i opiekunow, zorganizowac wspolne zabawy i wycieczki. Fundacja" Dar Serca" w Schiller Park stawia sobie za cel poprawe zdrowia fizycznego i psychicznego u dzieci, nie mowiac juz o samopoczuciu dzieci z lokalnych srodowisk polonijnych i nie tylko, pisza o tym nowi czlonkowie zarzadu na stronie internetowej oraz w liscie do mediow. Nowi czlonkowie zarzadu, ktorym przyszlo wykluczyc czlonkow zalozycieli, chyba sumienia nie maja, zeby po 22 latach tak haniebnie potraktowac oddanych sprawie ludzi. Tyle radio i teletonow odbytych w Chicago, tyle pracy przy inwestycjach zakupu samochodow, domow dla dzieci, a potem adaptacji dla potrzeb dzieci niepelnosprawnych, az wreszcie wyposazenia tych obiektow i co? I czarna niewdziecznosc. Juz predzej obcy ludzie, spoza polonijnego srodowiska zdolali dostrzec oddanie czlonkow zalozycieli dla dobra sprawy. Obdarzyli ich zaufaniem i uznaniem. Dowody? Prosze bardzo: sa konta, odznaczenia, medale, krzyze zaslug, listy pochwalne. Wszystko dostepne w archiwach Fundacji "Dar Serca" w Schiller Park.
Glowna siedziba Fundacji Dar Serca
Mozna o tym dowiedziec sie na stronie internetowej. Osoby zorientowane w materii prawa obowiazujacego w Polsce, czyli w miejscu polozenia nieruchomosci i miejscu zawarcia transakcji, twierdza, ze jesli nie ma potwierdzenia woli zarzadu (znaczy organu statutowego) o dysponowaniu mieniem ponad wielkosc okreslona w statucie Fundacji "Dar Serca" w Schiller Park, to taka transakcja jest z mocy prawa niewazna. Przepisy sa w tej mierze jednoznaczne. A wiec wystarczy tylko "odzyskac" pieniadze i sprawy nie ma. Ale zeby z tego powodu wykluczac zalozycieli i to ze skutkiem natychmiastowym, to sie w glowie nie miesci. Nie miesci sie w glowie ani zwyklego Polonusa z Chicago i okolic, ktory biegl z datkiem dla dzieci na kazde wezwanie dobroczyniacej fundacji, ani w glowie zjednoczonego europejczyka nazywajacego sie jeszcze Polakiem, ktoremu w Warszawie nie obce te problemy, tam rowniez podobnie dzialajace niejako blizniacze jednostki. Prosze sobie jednak nie ostrzyc apetytu na jakas afere. W koncu odstapienie zabudowanej nieruchomosci nawet w stolicy Polski, na rzecz siostry zalozyciela fundacji, za taka a nie inna kwote, nie jest zbrodnia. Wszystko mozna wyjasnic, tylko spokojnie, bez straszenia prokuratorem, bez paniki, slowem: "bez nerw". Przez 22 lata fundacja rzadzila sie i bylo. Ile bylo dzieci wyleczonych, rodzicow szczesliwych, ilu zadowolonych darczyncow! Ludzie otrzymali szanse, okazje, aby uczynic cos dobrego wiec jak mowia wyznawcy: jesli usmiecha sie jedno dziecko, to jakby cieszyl sie caly swiat; zgodzmy sie tez, ze to zgoda buduje a nie przeciwnie.
P.S. Sprowadzenie sprawy daru dla serc (a raczej kieszeni, kont) do rozmiaru absurdu w tzw. obronie, sluzy uwypukleniu problemu. Aspekt ten ma znaczenie dla nie wtajemniczonych. Obeznani w temacie zawsze wiedza lepiej…