Trzej królowie, magowie, czarodzieje wędrowali z Dalekiego na Bliski Wschód i co ciekawe, nie pozostali długo, wręczyli dary i powrócili do siebie. Zamiast po podróży odpocząć, coś zwiedzić, zahandlować… w końcu przynieśli z sobą złoto, kadzidło, mirrę, więc chyba wszystkiego nie zostawili w stajence! Gdyby tak było, najsłynniejszej rodzinie betlejemskiej byt polepszyłby się wydatnie, a jednak nic nie wskazuje aby Św. Józef założył po tej wizycie chociaż jeden bank albo lombard albo zainwestował otrzymany kruszec. Co innego mirra albo kadzidło. W tamtych latach produkty te miały ogromne znaczenie w odkażaniu otoczenia; rodzina czuła się zdrowsza, jej członkowie nie musieli korzystać z podejrzanych szczepionek, szczególnie dla małego dziecka ani z dobrodziejstw serwowanych przez uzdrowicieli lub zielarki, które już wówczas kręciły biznes zdrowotny. Gdyby zastanowić się nad rolą kadzidlanych woni, to ostatnie poważne badania wskazują, że w zagrodach okadzanych dymem zwierzyna lepszej nabiera masy, kury znoszą dobre jaja a krowy dają mleko o odpowiedniej zawartości protein, tłuszczu i łatwoprzyswajalnej laktozy. Nie tak dawno polonijni miłośnicy gór w podchicagowskim Lombard wyznali szczerze, że hodują już nie tylko drób ale i owce. Owce dają mleko, a z mleka zdolny gospodarz przyrządza sery. Prócz serów ma ekologiczny, wysokowitaminowy napój. Owca zapewnia też przyodziewek, a więc wełnę na portki, kożuch, naturalnie po wygarbowaniu skóry, o czym wiedzą nie tylko najstarsi górale. Narazie odstępują nadwyżki swoich produktów okolicznym producentom i zapowiadają, że już niebawem sami poszerzą biznesowe oferty. I jak tu nie dopatrzyć się magicznej siły, która spłynęła na pasterzy gdy betlejemskiej rodzinie daleko było do gromadzenia dóbr zwanych doczesnymi. W składzie orszaku na święto 3 Króli w styczniu br., mimo zimna i śniegu łatwo rozpoznaliśmy naszych górali w Chicago. Wyróżniali się na trasie przemarszu z kościoła św. Ferdynanda do szopki przy kościele św. Władysława w Chicago. Skoro dary, to w najbliższą niedzielę obdarujmy najbardziej potrzebujących, wrzucając datek do puszki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, z przeznaczeniem dla maluchów, a więc dla oddziałów pediatrii i na godną opiekę seniorów. Wielu z nas będzie kiedyś seniorami, a może nasi bliscy w Polsce już nimi są? Kto ratuje jedno życie, jakby ratował cały świat. Kto nie chce, niech chociaż nie przeszkadza. Do zobaczenia już w samo południe w Copernicus Center, oj, się będzie działo; wiadomo kto zakręca aż poleci światełko do Nieba!