Dary Serc pod lupa

7 maja 2015

Dla nikogo nie jest tajemnica, ze rodacy na emigracji nie przepadaja za soba. Sa jednak sytuacje ekstremalne, czyli krancowe, kiedy pomagamy sobie zamiast tzw. skakania do gardel. Bywa tak przy zdobywaniu pieniadza na wieksza skale albo podczas utraty zdrowia, majetnosci a nawet wazniejszych wartosci. Gdy chodzi o zdobywanie pieniadza, czyli cel zycia, wielu rodakow znalazlo sposob aby wzajemnie sie wesprzec. Chodzi o pomoc doroslym ale najlepiej dzieciom i to niezbyt zdrowym, poprzez organizacje zwanych spolecznymi. Rzadza sie takie statutami, regulaminami, a celem szczytnym jest zaufanie. Nic tak nie przemawia do serc a potem do zasobow materialnych jak potrzeby dzieci skrzywdzonych. Niedawno Polonia w Chicago przezywala sledcze manewry ustalajace zakres pomocy starszej pani, ktora kilka chwil przed wylewem unieruchamiajacym ja na stale, zapisala dobytek zycia osobie duchownej. Jeszcze nie ucichly echa tej sprawy a juz dowiadujemy sie o nieprawidlowosciach w dystrybucji finansow przekazanych przez Stan Illinois na rzecz osob dotknietych najstraszniejsza z chorob. Wyjasnianie trwa ale co z tej prawdy wyjasnia, skoro swiadkow coraz mniej. Niektorzy czekaja juz poza naszym swiatem w kolejce do Sw. Piotra, innym choroba zabiera zdolnosc pamieci. Zreszta po co wracac do spraw niemilych?! Czlonkowie spolecznosci emigranckiej powinni trzymac sie razem, pomagac wzajemnie, nieprzyjemnych spraw nie rozglaszac. Moze dlatego Sycylijczycy nie dowierzaja nikomu, nawet kolezenstwu z okolic Neapolu, czy Nowego Jorku, gdzie tradycja pomocy ma znaczenie szczegolne. Duze zasoby finansowe gromadzone sa przez szanujacych sie czlonkow grup, ktorym nie straszne dochodzenia, procesy, kontrole, odwolania z funkcji. Sposob gromadzenia pieniedzy przez cwierc wieku tymi samymi raczetami, tych samych specjalistow wytyczania drog od serc do oproznienia kieszeni, kont, rozzuchwala, powoduje amnezje, zapomnienie, co jest czyje, co spoleczne a co osobiste. Informacja prasowa o wykluczeniu czlonkow zalozycieli niczego nie zalatwia. Wskazuje natomiast na duze nieprawidlowosci w dysponowaniu majatkiem ogranizacji. A dzieci? Kto pomoze chorym dzieciom, zanim poddane zostana operacjom i rehabilitacji? Czy sponsorom stalym, donatorom, okazjonalnym a zawsze hojnym darczyncom podczas licznych radiotonow, piknikow, zabaw nie nalezy sie rzetelne wyjasnienie? Ma wystarczyc zapewnienie, ze sprawa podlega badaniu, ze jest wspolpraca, ktora zaowocuje porozumieniem? Ciekawe kto, komu i za ile zgodzi sie wydac darowany z dobrego serca budynek na Saskiej Kepie! Statut, regulaminy, przepisy komisji rewizyjnej dobre sa dla rozrabiakow, osob niewdziecznych albo zawistnych spryciarzy a nie dla dzialaczy, uprawiajacych przez dziesieciolecia serdeczne dzialeczki jako dar od losu, ktory uchronil ich od ciezkiej fizycznej roboty a dzieciom, bardzo chorym, przysporzyl radosci a czesto zdrowia. Wniosek: trzymajmy sie, nie dajmy sie, bo dzieci coraz mniej choc wszystkie sa nasze. Nowe wyzwania o pomoc niebawem dostrzega sprawni dzialacze. Nie brak ich w zadnej grupie na emigracji. Poczatkowo bedzie pare uwag, protestow od niedowiarkow ale od czego spolecznikowska pasja? Nie jednej pomocy udziela jeszcze, najchetniej samym sobie i byle by na tym poprzestali…

PARTNERZY