Po goralsku

7 maja 2015

W Chicago mamy w grudniu podobne zajecia jak w innych miastach, jak w Polsce, kraju urodzenia wielu z nas. A jednak to tu, kolebke polskosci na amerykanskiej ziemi pielegnuja gorale bardziej niz inni. W mijajacym roku przypadly rocznice ruchu goralskiego, zalozenia zwiazku w kraju oraz na obczyznie, tej chicagowskiej a takze rocznica utworzenia fundacji im. dr Bronislawa Orawca. Nic dziwnego, ze okazji do swietowania nie braklo. Skrupulatny informator internetowy w postaci prasy Polonii na internecie, odnotowal 20. rocznice posiadow w prywatnej rezydencji najbardziej znanego wsrod gorali lekarza kardiologa, rownoczesnie najbardziej znanego wsrod kardiologow gorala z Polski i to nie tylko w Chicago nie tylko w obu Amerykach ale i w swiecie. Trzeba przyznac, ze kadra lekarska z Polski rozsypala sie poza Ojczyzna jak perly przed wieprzowina. Procz talentu w medycynie, maja lekarze talenty polityczne (dr Marek Rudnicki, dr Victor Forys), organizacyjne (dr. B. Witek, dr W. Mazurek) rownoczesnie sportowe oraz kultury, jak np: dr Orawiec w tenisie, w poezji a inni w golfie. Czym sa posiady goralskie? To nazwa spotkania z pielegnacja tradycji a wiec powitania, pozywienia, posluchania goralskiej muzyki, wykonania tanca, a nade wszystko bajania po sabalowemu, a po polsku, opowiesci. Goscie na tych posiadach, jak zwykle, znakomici, osoby towarzyszace urodziwe, wyksztalcone i kulturalne. Wiecej niz ¾ informacji z przekazu zajmuja opisy tych, ktorzy przybyli, usiedli, spozyli, pomuzykowali, zatanczyli, wstali i pozegnali goscinnych gospodarzy. Nie bylo tym razem zdjecia doktora Bronka prezentujacego swoja poezje, ani zajec w kuluarach ale za to dowiedzielismy sie kto z kim przybyl, a to informacja wazna dla rodzacych sie przyjazni, liczenia na poparcie sentymentalne (“wszyscy jestemy goralami”) w szczegolnosci to wymierne, w pieniadzu. Tyczasem informacja z posiadow nie wspomina o swiezym podowczas wydarzeniu, ktore nieprzyjaciele gorali wiaza z zatrzymaniem prezeski jednego z kol, wedlug amerykanskiej prasy, nie polonijnej! Jedyny dostepny w miescie, Tygodnik Podhalanski, ktory opisal wydarzenie, zostal w calosci wykupiony zanim dotarl do czytenikow. Rzecz w tym, ze w sprawie tej znaleziono podczas rutynowego przeszukania w prywatnym domu poludniowej strony Chicago, nie mniej jak 5 mln dolarow w cashu, czyli w gotowce. I jak tu nie plakac w kryzysie? Jezeli taki szmal przetrzymuje sie w domu, to ile bank lub banki traca? A instytucje ubezpieczajace od nastepstw nieszczesliwych przypadkow, np: kradziezy, ognia, wody… nie mowiac juz o wpadce z rewizja nakazana przez wladze, a wiec legalna, niestety. Ameryka, Illinois, Chicago… wolny kraj; czy nie mozna sobie trzymac w domu wlasnego dorobku?! Ktos wywacha, doniesie i juz klopot gotowy. Nie jest wiadomym czy przy okazji goralskich spotkan w Chicago, celebrujacy rocznice ruchu goralskiego i zwiazkow, zajmowali sie tym czy wzorem Sabaly, wszystko zakonczylo sie bajaniem? Trudno zgadnac. W koncu czym dla przecietnego rodaka jest zywa 5 mln gotowka, to dla prawdziwego gorala tylko wstep do rozmow. W zasadzie obrazuje nam to rozmiar braku zaufania do instytucji przechowujacych, kredytujacych, zabezpieczajacych. A inflacja zaufania to kategoria niemierzalna ani w zlocie, ani tym bardziej w inflacyjnej walucie. Ale o tym juz inne pisma.

PARTNERZY