Polonijne przebieranki

3 listopada 2015

Halloweenowe dekoracje, trick or treat i przebieranki dopiero w ostatnich latach ucywilizowały swój styl. W przebraniach postępują zmiany straszydeł, drapieżnych zwierząt, plastikowych kości z akcesoriami truposzy i czerwonej farby, imitującej krew. Okrycia halloweenowe stają się wielokolorowe, szaty często z minionej epoki, a dodatki wspólczesne i nawet przyszłościowe. Są maski kosmitów, bathmanów, prezydentów z przewagą prezydenta Obamy a ostatnio jednego z kandydatów na ten urząd, są maski i szaty królowej Elżbiety II, znanych artystów, np. wiecznie żywych: Michaela Jacksona, Marilyn Monroe, Elvisa, a z polskich akcentów, maski Maryli Rodowicz. Kiedyś młodzież zakładała maski uformowane na wzór posępnego oblicza utrudzonego promocją solidarności, prezydenta Lecha Wałęsy. Aktualnie wśród rozradowanych bywalców halloweenowych imprez w Wietrznym Mieście powodzeniem cieszą się przebrania „na Słowianki” a więc powrót do akcentów folk. Są też przymiarki do szat i akcesoriów  „nawróconej wiedźmy” ale w jej okolicy władze zakazały całonocnych uciech ponieważ w ubiegłym roku ustawiały się tam nocami kolejki rozradowanych przybyszów. Amerykanie drugiego i kolejnych pokoleń wybierają kostium lekarza, siostry zakonnej, księdza, Pipi Langstrump. Polonijnych biznesmanów nie często można spotkać na publicznych imprezach halloweenowych. Natomiast przy okazji mniejszych przyjęć można uścisnąć wątłą ostatnio dłoń jednego z bardziej znanych animatorów kultury europejskiej w polonijnym Chicago, paradującego w przebraniu Draculi i w towarzystwie innego biznesmena, udającego bankiera, ustawicznie poszukującego źródeł dochodu. Biznesmen ten z uwagi na kosztowne perturbacje z kolejną partnerką nie stanie się przecież dobrotliwym doktorem Dolittle, choćby nie wiem jak lubił zwierzęta. Zabawy halloweenowe mają nieco dziki, często nieprżewidywalny charakter, szczególnie po damsko męskich występach typu sułtan i jego harem w wykonaniu, jak wieść niesie pewnego polonijnego właściciela kilku stoisk z żywnością i jego młodego personelu. Innego rodzaju rozrywki dostarcza działacz palestry, którego obecność na imprezkach polonijnych oznacza zniknięcie każdej ilości saszetek z trzcinowym, z organicznym cukrem lub innymi specjałami do słodzenia jak miód, stewia lub ksylitol. Gość ten ładuje do kieszeni słodką zdobycz bynajmniej nie w celach kolekcjonerskich. Podobnie jest z zaproszeniem innego, długowłosego gawędziarza, który pochłania góry kanapek i wszelkich przystawek pod warunkiem, że podawane są bez sosu. Nie lubi tracić czasu na wycieranie brody. Lubi natomiast wypić, dlatego przed pierwszym drinkiem usilnie pracuje nad bazą. Dużo śmiechu dostarczają przebierańcy w kostiumach zakonników! Obszerne i długie szaty zarówno księżowskie jak i zalotnych zakonnic, na codzień skromnych kasjerek lub pomocnic stacyjnych ograniczają swobodę ruchów a zamiast dodawać atrakcyjności tańcom na rzurze, zrzucane w niezwykłym pośpiechu, tracą swój unikalny charakter. Wszystkiemu winne są drinki, wyjątkowo gorącej mocy, serwowane chochelką z ogromnych pucharów po wydrążonych dyniach do półlitrowych, pękatych pucharków w tę szaloną, magiczną noc a praktycznie podczas całego weekendu. Happy Halloween!

PARTNERZY

single.php