Wybieramy się

7 maja 2015

Rodakom, obywatelom USA, którzy spelniaja swój obowiazek nalezy sie kilka slow uznania. Nie dlatego, ze glosujac w Ameryce wykonuja ciezka prace lecz dlatego ze dobrowolnie dali sie poznac jako wybrancy z wybranych. Dlaczego tak? Zdolali pokonac wiele „schodow”: wypelnic setki dokumentow, odbyc nielatwe a nieraz i kosztowne spotkania, zdac egzamin z historii nowego swiata, zlozyc przysiege a teraz przed wyborami zarejestrowac sie i wreszcie oddac glos. Obserwacje uczestnikow grup wspomagajacych akcje wczesniejszego i terminowego oddawania glosow na kandydatow ubiegajacych sie o najwyzszy urzad w pastwie i o stanowiska samorzadowe – wskazuja – ze wielu rodakow chetniej interesowaly polskobrzmiace nazwiska kandydatow, niz brzmiacych z angielska bo choc to nowa amerykanska ojczyzna to przeciez serce nie transplantowane. Co ciekawe, malo który Amerykanin wchodzac do punktu glosowania, wykazal transparentny brak zaufania do obslugi wyborow. I nie chodzi tylko o to, ze obywatele amerykanscy o polskich korzeniach nie chca slyszec ani jednego slowa po polsku, choc przeciez przychodza do miejsca o którym wiedza, ze wsród zalogi sa polskojezyczni pomocnicy. W widoczny sposob nie pragna korzystac z ich pomocy. Gdyby wiekszosc wladala bezakcentowo jezykiem angielskim, gdyby pojmowala, nikt nie odwazylby sie tego komentowac. Ale bywalo inaczej. Rozmawialam z sedzia dwujezycznym (polsko-angielskim) który pelnil swe obowiazki w punkcie wyborczym na przedmiesciu wietrznego miasta, otoz zaskoczony byl, ze znakiem rozpoznawczym rodakow stala sie kwasna mina, niezadowolenie i watpliwosci, niewiele majace wspolnego ze zrozumieniem przepisow prawa o technicznych aspektach akcji, jak: ustawienie stanowisk do glosowania, tresci aplikacji/ankiety czy wielojezycznej – zawsze do wyboru – ekranowej wersji informacyjnej. Wiadomo juz, ze zainteresowanie wyborami w Stanach Zjednoczonych, jest wieksze niz przed laty; Amerykanie wybieraja przede wszystkim prezydenta. Do wyborow zarejestrowala sie tez ogromna ilosc nowych, naturalizowanych obywateli a wiec uprawnionych, korzystajacych z biernego prawa wyborczego. Swiat obserwuje kto z Amerykanow zasiadzie w Bialego Domu, a wiec kogo obdarza zaufaniem. Kandydatow na ten urzad jest na dzisiaj wielu. Prawie zaden nie placze, raczej wiecej niz mniej usmiecha sie, a swoja postawa – pelna optymizmu i empatii – ewidentnie zapewnia o sukcesie Ameryki w kazdej dziedzinie zycia – pod warunkiem, ze tylko ON zostanie wybrany! Nie sugerujac niczego drogim rodakom w Dniem Serduszkowym, zycze wielu okazji do zadowolenia, poczawszy od zadowolenia z samych siebie. Przeciez powod zawsze sie znajdzie, z tym ze lepiej jesli nie ma w poblizu zadnego lustra ani rozowych okularow.

PARTNERZY