Coraz częściej w języku polskim posługujemy się określeniem „artefaktu”. Co się pod tym kryje? Czy to zwierz, nowa dieta, specyfik kosmetyczny czy oferta mądrości? Nic podobnego! Artefakt najlepiej skojarzyć z symbolem, np: Francja elegancja, symbol świetności minionych wieków. Nawiązując do kreacji artefaktów w Wietrznym Mieście odbyła się wizyta kolejnego gościa z Polski, prawnika i publicysty, Stanisława Michałkiewicza. Poprzednio odwiedzili nas posłowie prawnicy: Małgorzata Wypych, Tomasz Rzymkowski, Krystyna Pawłowicz i inni. Czy posłowie lub inni działacze przedstawili polonii jakiś projekt, pomysł, kierunek rozwiązania w osławionym komplikacjami temacie polsko amerykańskich emerytur? Pan publicysta, zabezpieczony medialnie podążał tą samą turystyczną trasą. Czy brak tu nowych tras dla gości? Zapewne są lecz o ile łatwiej poruszać się w tej samej, pełnej zachwytów grupie, z tożsamością poglądów tych samych leaderów obojga narodów. Co nowego wniósł St.Michałkiewicz, działacz i publicysta w życie polonii w Wietrznym Mieście? Powiew świeżości konceptualnej? Właśnie! Spostrzeżenia, opisy, diagnozy i określenia znane są z jego opracowań, z licznych felietonów publikowanych a także wygłaszanych w kraju i poza granicami, w tym na tournee po Ameryce Północnej. Co drugi publicysta uważa się dziś za proroka. Pan Michałkiewicz ma tę przewagę, że jako człowiek wykształcony, oczytany, doświadczony i biegły w swoim rzemiośle potrafi nawiązać kontakt z publicznością. Żongluje słowem, obyty w nowomowie, w arkanach słowotwórstwa i kilku aspektach komunikacji psychospołecznej, z największą powagą grzebie w gorących tematach ale kasztanów z ognia ani mu wybierać ani dotykać własnymi rączkami, nawet w rękawiczkach! Może dlatego nie spieszno mu, mimo pytań, pochylić się nad problematyką emerytur amerykańsko polskich. Jako, że nie jest posłem, wie, że siła jego oddziaływania zależy od merytorycznych argumentów; obietnice, jak bywa w zwyczaju posłów, stanowczo tu nie wystarczają. Istota zainteresowania sprawami poloni ogniskuje się na efektach jej pracy, a wiec nad poważnym pieniądzem, który bywa przecież wysyłany do starego kraju. Po co zatem wzniecać niepokoje?! Co łączy wizyty posłów i pana publicysty Michałkiewicza? Po stronie gospodarzy: trud załatwienia przylotu, przyjęcia, udzielenie gościny, umożliwienie wystąpień przed polonijną publiką, prezenty, wylot, zadowolenie z dobrze spełnionych czynów. Po stronie gościa chętka zgrillowania opozycji, aż do skutku opisywanego jako zaoranie. Co dalej? W warunkach polskich instytucja wypłacająca m.in. świadczenia emerytalno rentowe (ZUS) zatrudniła 600 doradców do pomocy emerytom w dochodzeniu ich praw. To gest zastępczy, w miejsce uporządkowania stanu prawnego. Pomoc urzędników zusowskich zaowocować ma spotkaniami z polonią we wrześniu br. dzięki staraniom naszej placówki konsularnej w Wietrznym Mieście. W warunkach polskich, osoby obdarzone poczuciem humoru przekształcają skrót "zus" w "zakład usług satyrycznych". A w Stanach? Coraz trudniej zgromadzić oszczędności a budżetowi Stanu Illinois daleko do stanu stabilności. Satyrycznie, przykrawa się kolejny artefakt a faktycznie, bywa jak u klasyka: i śmieszno i straszno …