Ziemia wirtualna

7 maja 2015

Do niedawna przylot turystów do Ameryki Północnej (USA, Kanada) oznaczał realizację tzw. "american dream". W bieżącym roku, a jest to rok wyborczy, amerykański prezydent przyśpieszył regulację prawną statusu pobytowego młodych osób. Od 15 bm. pokolenie tzw. "dremersów" może złożyć dokumenty i ubiegać się o status legalu, narazie na dwa lata. Latynosi nie obawiają się. Składają dokumenty i cieszą się. Naszym rodakom w Chicago, doradcy postulują wstrzymać decyzje i poczekać. Na co? Trzeba przyznać, że na pomoc ze strony polonijnych organizacji nie bardzo można liczyć. Niedawno polonijna prasa opisywała przypadek zatrzymanej działaczki, która przekroczyła przepisy w innym Stanie, nie mogąc pochwalić się statusem legalnego pobytu. O działaczkę upomnieli się jej koledzy i koleżanki. Została uwolniona z aresztu. Czy jednakowo skutecznie organizacja ta upomni się o innego, zwykłego (nie działacza) zatrzymanego, bez "zielonej dokumentacji"? Najpierw trzeba samemu przestrzegać prawa a potem instytucjonalizować pomoc. Działacze i działaczki powinny zacząć od siebie. Jeśli nie można liczyć na organizację niedochodową, to może na członków innej, znanej, niemal stuletniej, zasłużonej, polonijnej organizacji? Trudno powiedzieć. W miniony poniedziałek w Wietrznym Mieście na spotkanie z sędzią okręgowym powiatu Cook, Mr Timothym C. Evans, przybyło wielu prawników amerykańskich polskiego pochodzenia. Pan sędzia bardzo chwalił współpracę z i na rzecz polonijnej społeczności.

 


Wskazywał osiągnięcia, wspomniał potrzebę reform, w sprawach budżetu szczególnie. Spotkanie odbywało się w nowo urządzonym bistro, gdzie oprócz spraw natury zasadniczej także wielu polonijnych sponsorów wystawiło dowodowe potrawy pamiętając, że nie samym chlebem żyje człowiek, tym bardziej prawnik. Pojawił szef naszej polonijnej zasłużonej organizacji ale nie witał się z sędzią, głosu nie zabierał. Jako dobrze wychowany wie, że jak się je, to się nie mówi. Spożył więc z apetytem kilka porcji i pośpiesznie opuścił ten lokal. Liczyć na pomoc? Można ale jak młody dreamers, bez pozwolenia do pracy, spełni warunki pomocy? Ledwo sam zaspokoi własny apetyt! Organizacje latynoskie zorganizowały przejazdy autobusami do miejsc wyznaczonych w dniu 15 sierpnia br. w Grant Parku, aby tam wypełnić ankiety bo kto pierwszy ten lepszy. Nasza polonijna społeczność została podzielona opiniami na antenie popularnych choć nielicznych już programów radiowych. Przekonani do aktu "dream" udają się do prawnika i wdrażają postępowanie. Kto ma inny pogląd, czeka i narzeka. Prawo dreamersów jest jak to mówią "w sferze dream", dopracowane nie szczególnie dokładnie ale szanse daje. Zaryzykuje ten, kto skorzysta. Ale kto nie ryzykuje, ten nawet dreamersem nie będzie. Na czym polega ryzyko? Jak zwykle na zaufaniu. Tym razem amerykańskiej administracji. Warto zaufać właśnie dlatego, że w listopadzie będziemy wybierać nowego prezydenta, a komu ufać, jeśli nie Amerykanom?! Pomoc niektórych organizacji polonijnych staje się coraz bardziej wirtualna ale władza (jak widac) wciąż jeszcze zupełnie realna!

PARTNERZY

single.php