Czy pomagać złotym rączkom?

12 listopada 2023

Pracownicy budowlani w Wietrznym Mieście zwani są od dawna kontraktorami. Czy określenie to pochodzi od udawania specjalności, którą wykonują? A może chodzi o prace pod kontraktem, umową, po uzgodnieniach z właścicielem, z osobą, która płaci za pracę?

Po zakończeniu robót budowlanych na zewnątrz czas zająć się wyposażeniem wnętrz, instalacją urządzeń, sprawdzeniem czy i jak działa instalacja energetyczna, wodna, gazowa. Każdy specjalista ma pełne ręce roboty. Natomiast nie każdy wie, że jeszcze przed przybyciem inspektora, który, jak to zwykle bywa ma sporo zastrzeżeń, pojawia się żona, partnerka, teściowa właściciela. W porównaniu z jej odbiorem prac, inspektor nadzoru i jego uwagi to plaster miodu. Ale bez przesady. Oko kobiety, jej spostrzegawczość, często też doświadczenie a nade wszystko determinacja w wykazaniu wad, nie mają sobie równych. Nie dlatego, że chce dokuczyć wykonawcom. Osoba, która urządza dom, kolejne mieszkanie, apartament, po prostu wie czego chce. Trudno się nie zgodzić z jej  opinią, gdy niektóre płytki z pięknego granitu lub marmuru w aneksie kuchennym wydają się uszkodzone widoczną rysą albo uszczerbieniem. Na nic zdają się wyjaśnienia, że te usterki powstały w transporcie. Dobrze, jeśli taką wadę można naprawić. Komplikacja nadciąga, jeśli osoba oceniająca wskazuje sposób naprawy i zapowiada osobistą pomoc. Jeśli właściciel jest człowiekiem doświadczonym, rozumie zasady współpracy, to pół biedy. Trudniej, jeśli podziela stanowisko partnerki i próbuje włączyć w to osoby trzecie. Zaangażowanie widoczne jest szczególnie przy instalacji szafek, urządzeń w kuchni i w łazience. Jeśli współwłaściciel nie spełnia stopnia zaangażowania, to partnerka w ocenę wykonania włącza koleżankę, kolegę, albo mamusię. A gdy i to nie przynosi spodziewanego rezultatu, próbuje porozumieć się z inspektorem. Droga wykonawcy przez mękę z odbiorcą nie zawsze kończy się uzgodnieniem dopłaty. I nie chodzi tu o dodatek za utrudnienia lecz poświęcenie dodatkowego czasu na uzgodnienia, konfrontacje, oczekiwanie na nowy materiał, wykonanie kolejnej pracy, etc. Wykonawca nie jeden raz umyka przed inspekcją domorosłych znawców dalej niż przed spotkaniem z inspektorem nadzoru. Wiedzą o tym nie tylko instalatorzy urządzeń w nowych obiektach ale każdy, kto odważy się podawać w ogłoszeniu swoich usług, że jest „złotą rączką”. W znaczeniu: potrafi wykonać wszystkie prace, także naprawy tak dobrze, jak nikt inny. I być może dlatego kompetencje „złotej rączki” podlegają wnikliwej weryfikacji. Czego życzyć wykonawcom budowlanym w Wietrznym Mieście, z których niemal każdy kontraktor polonijny dysponuje jedną, a czasem ma dwie złote rączki? Lekkiej zimy, sprawności swoich (złotych) rączek i wielu dobrze opłacanych robót wnętrzarskich.

PARTNERZY